sobota, 28 grudnia 2013

6# so, kiss me again

Nie spałam, po chwili usłyszałam jak Jack coś krzyczy, lecz nie przysłuchiwałam się. Kolejną rzeczą były zatrzaskiwane drzwi do łazienki. Nawet się nie odwróciłam, nie zrobiłam w sumie żadnego ruchu. Nie chciałam widzieć nikogo, byłam jednocześnie wściekła i przerażona. Jednak czemu wściekła, nie mam pojęcia. Na Jacka? Dlaczego miałabym być? W końcu ma prawo robić co chce, to jego życie, co mi do tego. Jakaś mała część mnie jednak była rozczarowana tym zachowaniem, coś mnie w tym uderzyło i zraniło? Nie powinnam się tak przejmować, w końcu nie mam czym, nie dotyczy to w końcu mnie. -Boże, żeby tak się nawalić w środku dnia...-szepnęłam cicho, zwijając się w drobną kulkę, pod kocem.

JACK
Boże, co ja robię. Sprowadzanie 2 lasek w środku dnia było jednym z moich najgorszych pomysłów dotychczas. Chciałem odreagować, ale czemu w taki sposób? Bo zawsze tak robiłem? Zawsze szukam rozwiązania tam gdzie go nie ma? Geez. Widząc jej przerażoną i wściekłą twarz kiedy mnie obudziła, coś mnie zakuło, coś w środku wiedziało, że to co zrobiłem było idiotyczne i głupie.
Potrzebowałem zimnego prysznica, musiałem na już wytrzeźwieć, chciałem to wszystko wyjaśnić. Choć chyba nie było takiej możliwości...

JULIE
W końcu odważyłam się wstać, mój organizm domagał się jedzenia. Na całe szczęście „tego całego bałaganu” już nie było. Poszłam do kuchni, zrobiłam parę kanapek z masłem orzechowym, do szklanki nalałam mleka i usiadłam przy stole. Po chwili zobaczyłam wychodzącego z łazienki Barakata. -Cholera, wygląda na prawdę pociągająco w tym nieładzie. Boże, o czym ja myślę.- pomyślałam spoglądając na niego. Podszedł. Dość niepewnie pytając czy może zająć miejsce obok mnie. -Siadaj.-ucięłam szybko, przerzucając wzrok na jedzenie.
-Przepraszam...-zaczął. -Nie ma za co. -Proszę nie przerywaj mi. - spojrzał na mnie wzrokiem pełnym smutku. -Przepraszam, za zachowanie się jak totalny dupek, dobrze wiem, że masz zły dzień a ja jeszcze odwalam coś takiego. Wybacz... - zacisnęłam ręce w pięści pod stołem.
-Nic nie wiesz, zły dzień, to nieco złe określenie. Ten dzień to totalna katastrofa. Gdybyś nie zauważył to cały czas przechodzą mnie ciarki. Jestem totalnie przerażona i zła. Ok, fajnie, super, że się bawisz, nie zabraniam Ci, nie mam takiego prawa, i w ogóle dlaczego miałabym to robić? Żyj jak chcesz, to Twoje życie, co ja mam do tego? Jestem tylko jakąś tam laską, która przez całkowity przypadek się tutaj znalazła... Nie powinnam być zła, przynajmniej nie na Ciebie. Bo nie mam do tego powodów...-delikatna łza spłynęła po moim policzku spadając prosto na stół.
-Przestań tak mówić, nie jesteś jakąś tam zwykłą laską. Jesteś cudowną, pogodną i piękną dziewczyną. A tłumaczę się bo mam taką potrzebę, ciężko mi z tym co zrobiłem. Co zrobiłem Tobie...-w tej chwili złapał mnie i chwycił w objęcia. Nie miałam siły się wyrywać, ani za bardzo nie chciałam...brakowało mi czyjejś bliskości. Troski...

NATHALIE
-Wstydzisz się mnie?- spojrzałam na niego unosząc jedną brew ku górze i podnosząc się z jego kolan. -Nie, to nie o to chodzi...Ale nie mogę tak bombardować fanów – uśmiechnął się. Nic nie odpowiedziałam, tylko dałam znak, że chcę wracać. Czułam, że coś jest nie tak. Ok, rozumiem go, ale to zabrzmiało, bardzo mało wiarygodnie. Jakoś z Lisą w ogóle się nie krył...
Wróciliśmy w ciszy do tourbusa i już na wejściu Matt oznajmił, że wieczorna część festiwalu się odbędzie. Zatem ATL miało zagrać wieczorem. Ucieszyłam się, miałam w końcu chwilkę żeby wszystko przemyśleć, bo chyba postąpiłam nieco zbyt pochopnie i pobłażliwie z Gaskarthem. Eh.
Po chwili jednak doszło do mnie, że ja tutaj jednak pracuje, musiałam zatem uciec do PTV, żeby ich wszystkich ogarnąć. Już od drzwi słyszałam jakieś krzyki. Kiedy znalazłam się już w środku zobaczyłam bulwersującego się Mike'a i Jaimiego który usilnie próbował go uspokoić. -Hej, co tu się dzieje? Za 2 godziny macie występ! - krzyknęłam chcąc zmienić temat.
-Daj mi spokój, wystarczy mi, że Julie wystawiła mnie dla Jacka. - parsknął Fuentes. -CO?! - moje oczy przybrały wielkość 20 centówek. -Normalnie, wziąłem ją do kina, a kiedy chciałem pocałować ona uciekła i tyle ją widziałem. - wziął wtedy spory łyk piwa. -Cholera.-pisnęłam, dobrze wiedziałam dlaczego uciekła, i wcale nie chodziło tutaj o Barakata.
-Ok, ale teraz musicie się zebrać do kupy i na scenę... Mike, wyglądasz jak pudel, muszę Ci wyprostować włosy, Jaimie Ty też potrzebujesz trochę opieki...-wyciągnęłam wszystko co potrzebne.

JULIE
Damn you Barakat. Kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi momentalnie oderwałam się od Jacka i przetarłam oczy. Podeszłam do wejścia i zobaczyłam Alexa. -Cholera. Zapomniałam. - pisnęłam. -Już, już idę...zaraz to ogarnę. - zaczęłam się tłumaczyć widząc jego niezadowoloną minę. Złapałam kartkę i zamknęłam się u siebie. Zatopiłam wzrok w tekście. Miałam niecałe 3 godziny. Jak zdążyłam nie mam pojęcia.
W końcu nadszedł czas koncertu a nigdzie nie mogłam znaleźć Nath...
-Wchodzimy za 5 minut a ta zapadła się pod ziemie...-parsknęłam, wybierając kolejny już raz numer do przyjaciółki. -Vinny...błagam Cię, poszukaj jej masz 5 minut...-ubłagałam chłopaka.
Mieliśmy coraz mniej czasu, chłopaki dawali już nieźle czadu, została ostatnia piosenka, tak cholernie ważna piosenka tego wieczoru...a ta oczywiście musi gdzieś łazić. Usłyszałam ostatnie nuty „Dear Maria count me in” a potem odezwał się Gaskarth. -Teraz chciałbym zaprosić tutaj naszą dobrą przyjaciółkę Julie, która musi mi pomóc w ostatniej piosence. - tłum odezwał się wesołym krzykiem a ja niepewnie weszłam na scenę. Boże w co ja dałam się wplątać.

NATHALIE
Vinny zdyszany wbiegł do busa PTV i nawet nie dał mi nic powiedzieć tylko wyciągnął mnie ze środka. Nie miałam pojęcia gdzie mnie prowadzi. Jednak po chwili dotarło do mnie, że All Time Low właśnie dają koncert...to co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ok, rozumiem, że może się mnie wstydzić ale żeby od razu wymieniać mnie na moją przyjaciółkę...-Vinny, nie chcę na to patrzeć...-spuściłam wzrok.
I gotta say something I've been thinking about.
I can't wait to lay around with you.
And tell you all the secrets I've been keeping to myself.
- usłyszałam z ust Alexa. Czemu kierował te słowa do Julie? Oboje mnie okłamywali?


JACK
It's been awhile since I've felt butterflies.
Do you feel the same way too?
If every single second could last that much longer. - kiedy Julie zaczęła śpiewać, o mało nie zapomniałem akordów.
Would you hold me? - odwróciła się w moją stronę i lekko uśmiechnęła. What the fuck is goin on?

JULIE
Śpiewanie z Alexem było na prawdę magicznym przeżyciem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek wyjdę na scenę z mikrofonem, przed taką wielką publicznością, której będzie się jeszcze podobało to co robię.

And kiss me again underneath the moonlight.
You're more than a friend, oh.
I knew it from the first sight, yeah.

Hold me, feel my heart beat.
Put your arms around me.
And kiss me again.And kiss me again.

I gotta say I wasn't expecting you.
To come this way and fall into my arms.
And now I know I can't deny this feeling any longer.

I close my eyes, I can't stop thinking about you.
Crack a smile, I just can't lose.
At a mile a minute my heart beats to the limit when I'm with you.
So, kiss me again underneath the moonlight.

You're more than a friend, oh.
I knew it from the first sight, yeah.
Hold me, feel my heart beat.Put your arms around me.And kiss me again.I can't let you go, can't let you float away.
'Cause that would be a mistake.
I'm not ready to run, can't let you go to waste. No, no, no, no. - wtedy Gaskarth w końcu ruszył się po tą osobę, której tutaj brakowało. Nathalie. Tak zaskoczonej chyba nigdy jej nie widziałam.

And kiss me again underneath the moonlight.
You're more than a friend, oh.
I knew it from the first sight, yeah.


Hold me, feel my heart beat.
Put your arms around me.
Hold me, feel my heart beat.
And put your arms around.
And kiss me again, and again, and again.
Oh, kiss me again.
- wtedy pocałował ją. Na oczach wszystkich. Tłum gwizdał, klaskał. Wyglądała na taką szczęśliwą i zakochaną. -Tak, ta słodka osóbka tutaj to moja dziewczyna. Fajnie, nie? -wrzasnął do mikrofonu, obejmując rudzielca. -Fajnie- odezwałam się śmiejąc się lekko.
Poczochrałam im włosy dając buziaki w policzki i kiedy chciałam już zejść ze sceny, Jack złapał mnie w pasie i nim zdążyłam się zorientować nasze usta połączył pocałunek. Wtedy ludzie już totalnie oszaleli. Zaczęło lekko kręcić mi się w głowie, co się w ogóle dzieje? Oddałam się tej chwili. Nie chciałam uciekać. Może się sparzę, trudno.

-Just me mine, ok?-szepnął mi do ucha.

sobota, 7 grudnia 2013

5# I'm so afraid of the dark

Wróciłam razem z Jackiem do autobusu. Wszyscy byli zdziwieni moim zniknięciem, jednak nie miałam ochoty na żadne wyjaśnienia. Przeszłam obok nich w stronę łazienki, rzucając tylko lekki, dość wymuszony uśmiech. Kolejny prysznic, lodowaty, chciałam po prostu oprzytomnieć. Wrócić do siebie. Starałam się cały czas zająć czymś głowę, aż po chwili usłyszałam jakieś krzyki na zewnątrz. -Mówiłem Ci, że nigdzie dziś nie wyjdzie! Nie jest w stanie. Uwierz mi, Mike...Nie chcę się z Tobą kłócić... -Niech sama mi to powie, po tym jak się obściskiwaliście romantycznie w deszczu!-krzyknął. -Hej, Hej, nic nie ogarniasz...
-Boże, za chwile dojdzie do jakichś rękoczynów...-pisnęłam, zawijając się w ręcznik i wypadając z łazienki jak oparzona. Wtedy zobaczyłam Jacka i Mike'a skaczących sobie do gardeł. -HEJ! Dość. Co to ma być? -spojrzałam lodowatym wzrokiem na tą dwójkę. -Ale..ale..-zaczęli się tłumaczyć. -Nie chcę słuchać waszych ale. Skąd Jack możesz wiedzieć, że nie chcę nigdzie iść? A może chcę. Właśnie, że chcę. - zmierzyłam ich wzrokiem. -Mike, daj mi 10 minut. - uśmiechnęłam się lekko po czym odciągnęłam Barakata na bok. -Co Ty robisz? Jesteś moim adwokatem czy co? - uniosłam jedną brew do góry splatając ręce na klatce piersiowej. -Po prostu chciałem spędzić z Tobą trochę czasu, to źle? - oburzył się lekko po czym spuścił wzrok. -Mogłeś to załatwić w inny sposób, niż zaciąganie mnie do siebie na siłę. - spojrzałam na niego już nieco spokojniej. -Nie idź... -Idę. Wybacz.-odeszłam. Nie wiem dlaczego ale serce mi się krajało kiedy spoglądał tak na mnie. Boże co się ze mną dzieje? W sumie to na prawdę wolałam zostać tutaj, ale nie chciałam jednocześnie robić Mike'owi przykrości.
Szybko ogarnęłam się w toalecie do reszty. Włożyłam na siebie czarne rurki, lamparcie vansy i czarną bokserkę, a to szarą wyciętą bluzę, spryskałam się perfumami i byłam gotowa.
-Na razie! - rzuciłam do wszystkich i wyszłam zaraz za Fuentesem. Co ja w ogóle wyprawiam?
-Więc jaki plan na dziś?- uśmiechnęłam się lekko w jego stronę wychodząc na zewnątrz. -Zobaczysz...-spojrzał na mnie tajemniczo. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy. Sama nie miałam pojęcia gdzie mnie zabiera. Dziwne było w ogóle to, że gdzieś mnie zaprosił. Ale ok. Po niedługiej chwili dojechaliśmy na miejsce jednak w samym samochodzie słychać było tylko muzykę dochodzącą z radia. Czułam się nieco niezręcznie. Kiedy wysiedliśmy, Mike zapłacił kolesiowi należną kwotę a ja juz wtedy wiedziałam gdzie mnie zabiera. Kino. Moja największa zmora. Tam to wszystko się wydarzyło. Tam dobrał się do mnie, to było 3 albo 4 lata temu. Najgorsze jest to, że całą sprawę umorzyli z racji, że był to mój narzeczony. Boże, byłam taka młoda i głupia. Z tych rozmyślań wybił mnie głos Fuentesa. -Wszystko ok? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - zaśmiał się. -Eeee, nie wszystko spoko-przełknęłam głośno ślinę i wymusiłam na sobie uśmiech. -Chodźmy...-złapał mnie za rękę i wciągnął do środka. Zapłacił za bilety i popcorn. Weszliśmy do środka. Sala była pusta. Jeśli w ogóle mogę to nazwać salą. Stało tam może 8 albo 10 skórzanych sof obok każdej stolik z alkoholem. Ok, to jest dziwne. Znaczy „too romantic” jak dla mnie. -Siadasz? - Fuentes spojrzał na mnie już rozwalony na połowie kanapy. -Chyba nie mam wyboru.-usiadłam obok, lekko się uśmiechając. Mogłam posłuchać Barakata i zostać z nimi...Byłam totalnie nie w humorze na randki. Myślami gdzie indziej, na szczęście w czasie filmu nie musiałam nic mówić. Jednak po chwili poczułam jak jego dłoń wędruje gdzieś wokół mojej talii. Przeszły mnie ciarki i wspomnienia mignęły przed oczami jak w kalejdoskopie. -Co..co robisz?-zająkałam się i miałam nadzieję, że zabierze rękę. -Jak to co? Chcę być bliżej. Nie mogę? - popatrzył mi w oczy po czym wcisnął nos w moje włosy. -Nie mogę...wybacz. -szybko wstałam, czułam na sobie lekkie dreszcze.
-O co Ci chodzi? Nie jestem Barakatem, to dlatego?! - krzyknął. - Co? Nie! Przestań. Nic nie rozumiesz. -wgapiłam się w podłogę. On również wstał. -No to słucham...-ciągnął zły. -Nie mogę powiedzieć...-zaczęłam się cofać, a on podchodził coraz bliżej i bliżej. -Po prostu nie chcesz...a mi się takie wymigiwanie nie podoba, oj nie. - spojrzał na mnie i juz czułam jego oddech na twarzy. -Przestań proszę...-w tym momencie dobiłam do ściany. Nie słuchał mnie, nie wiem co w niego wstąpiło, ale miała dość wrażeń na jeden dzień. Uciekłam. Wybiegłam z kina i wsiadłam do taksówki. Odjechałam zostawiając go tam. Czułam jak całe moje ciało się trzęsie. Szybko zapłaciłam kierowcy i skierowałam się do tourbusa All Time Low. Chciałam być sama, ale to co tam zobaczyłam przeszło moje oczekiwania. Zobaczyłam Jacka totalnie zchlanego, nagiego, a obok niego leżące 2 dziewczyny. Podeszłam z ręcznikiem i kopnęłam go w kostkę. Obudził się. -A Ty nie na randce? - burknął. -Dla Twojej wiadomości nie, i masz weź się okryj czymś chociaż – rzuciłam oschle i poszłam do swojego łóżka. -Julie...-usłyszałam zza siebie jednak nie odwróciłam się. Zasunęłam tylko zasłonkę, założyłam słuchawki na uszy i starałam się zasnąć. Łzy jednak były silniejsze i pociekły po moich policzkach po raz kolejny dziś.

NATHALIE
Cały dzień z Alexem, boże. Znaczy super i wgl. Nie sądziłam, że będzie się tak zachowywał. Zabrał mnie na kawę, potem poszliśmy do parku. Leżeliśmy na trawie. Nawet nie wiem ile.
-Alex...może to głupie, ale kiedy już to wszystko się skończy? - spojrzałam na niego, leżąc na jego klatce piersiowej. -Nie planuję tego kończyć głuptasie, Ty też powinnaś tak myśleć – wtedy moje serce zaczęło być szybciej. Nic nie odpowiedziałam tylko pocałowałam go, już nic się dla mnie nie liczyło. Byłam szczęśliwa.

 -Jednak wiesz co, zachowajmy to na razie w tajemnicy, ok? - usłyszałam po chwili.

środa, 4 grudnia 2013

Prośba

Hej wszystkim Hustlers i nie tylko :)
Mam małą prośbę do wszystkich, którzy przeczytają tego posta. Bardzo prosiłabym o większe zaangażowanie i wyrażanie swojej opinii...bo głupio mi tak pisać nie wiedząc nawet czy ktoś to czyta.


niedziela, 1 grudnia 2013

#4. I just want...

Czułam jego odrażający oddech na swojej szyi, jego wstrętne usta całujące moje ciało gdzie popadnie. Starałam się wyszarpać ale to było na nic...nie byłam wystarczająco silna. Kiedy dotknął mojego ciepłego ciała ciarki przeszyły mnie aż do kości, chciałam krzyczeć ale z moich ust nie wydobywał się żaden dźwięk, byłam przerażona, łzy płynęły mi po policzkach jak oszalałe i wtedy poczułam przeszywający ból, ból którego nigdy nie powinnam była zaznać...
W tym momencie otwarłam oczy, serce waliło mi jak oszalałe, a wzrok biegał po całym pomieszczeniu. Zdałam sobie sprawę, że jestem w tourbusie a to był tylko sen. Przynajmniej teraz, to wspomnienie wraca do mnie często, nawiedza mnie w snach, straszy. Boję się, że wróci...że znowu mi to zrobi.
Pot ściekał mi z czoła, spojrzałam na zegarek, była 8. Wszyscy jeszcze spali. Wstałam i od razu poszłam do łazienki, szybki, zimny prysznic był mi potrzebny, starałam się jakoś wyrzucić do z głowy ale nie potrafiłam. Musiałam się więc czymś zająć. -Zrobię im śniadanie. Tak.- szepnęłam cicho, idąc do kuchni. Znalazłam w szafkach wszystko co potrzebne do zrobienia pancake'ów, a nawet syrop klonowy i bekon. Starałam się być bardzo cicho, ale po zrobieniu bekonu zapach rozniósł się po całym autobusie. Budząc wszystkich. -O kuźwa, Rian znowu gotujesz? - usłyszałam zachrypnięty i przepity głos Barakata. -Nie, pojebało Cię? Przecież śpię pod Tobą – dodał Dawson. -To kto...?-urwali oboje. -Julie...?-wyciągnęli głowy poza łóżka.
-Cześć! - pomachałam im trzepaczką do jajek, ubijając ciasto na naleśniki. Jack zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. -Możesz się ubrać? Czy chcesz żeby mi stanął już tak z rana? - uniósł brew ku górze. -Przecież jestem ubrana, idioto. Nie widzisz spodni? - spojrzałam na niego.
-Nie, nie widzę. -Kurwa.- przeklęłam pod nosem. Zapomniałam ubrać spodenek. -Trudno, musisz to przeboleć bo inaczej śniadanie się spali. - zaśmiałam się, kontynuując. -Nie no spoko, mi tam pasuje. - powiedział Zack wstając i podchodząc do mnie. Tym samym połaskotał mnie w bok, tak, że prawie zgięłam się jak przecinek. -Spaaaadaj! Bo nie dostaniesz jedzenia! - wytknęłam mu język.
-Ok, ok już siadam. - burknął biorąc ze sobą butelkę wody. Po chwili dołączył do niego Jack i reszta.
-Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy – nałożyłam każdemu z nich po 5 pancakeów, troche bekonu i polałam to syropem klonowym. Sama usiadłam na blacie z kubkiem herbaty w dłoni. -Nie jesz?-Rian spojrzał na mnie pytająco. -Nie, nie jestem głodna. - uśmiechnęłam się lekko, po czym zeskoczyłam i poszłam po spodnie od dresu. -Idę się przewietrzyć jeśli nie macie nic przeciwko. - spojrzałam po nich i otwarłam drzwi. Zanosiło się na deszcz, ale musiałam pobyć trochę sama. Usiadłam gdzieś na krawężniku i wyjęłam jednego papierosa, którego trzymałam na takie właśnie chwile. Ogólnie nie palę, ale to mnie przerosło. Odpaliłam i po chwili poczułam jak gorzki dym wypełnia moje płuca. Rozpadłam się znowu. Łzy poleciały po policzkach a zimny wiatr sprawił, że ciarki przeszły po całym moim ciele. Buch za buchem. A te obrazy nie chciały wyjść z mojej głowy, trzęsłam się i prosiłam Boga, żeby nikt mnie nie zobaczył. Kiedy skończyłam pepierosa podkuliłam nogi pod brodę i twarz schowałam w dłoniach. Lunął deszcz. -ODEJDŹ...WYJDŹ Z MOJEJ GŁOWY...-krzyknęłam nie zważając, że ktoś może mnie usłyszeć. Zdążyłam przemoknąć już do suchej nitki. Ubrania, które miałam na sobie przylegały do mojego lodowatego ciała. Siedziałam sama nie wiem ile, a łzy nie chciały przestać płynąć. Nagle poczułam ciepłą dłoń na ramieniu. Wzdygnęłam się nieco. Po dzisiejszym śnie, bałam się jakiegokolwiek dotyku drugiej osoby. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam Jacka. -Chodź...-urwał bo wpadłam mu w ramiona i wtedy wybuchłam histerycznym płaczem. -Boję się...tak bardzo. -Cicho już...-uciszył mnie i umocnił uścisk. -Jestem tu, nic Ci nie będzie...-pogładził moje plecy żebym lekko się uspokoiła.

JACK
Trzymałem ją w ramionach. Była cała roztrzęsiona, pachniała różami i papierosami. Byłem zdezorientowany, co mogło się stać, że tak zareagowała. -To przeze mnie? - spojrzałem jej w oczy. Była taka przerażona. -Nie...to...nieważne...-załkała i wcisnęła nos w moją koszulkę. O nic więcej nie chciałem pytać, ewidentnie nie chciała o tym mówić. Przytuliłem ją mocniej, by chociaż trochę bardziej czuła się bezpiecznie. -Przepraszam...jestem taka beznadziejna...
-Nie jesteś. -pocałowałem delikatnie jej czoło. -Jack...

NATHALIE
Obudziłam się rano, kiedy wszyscy już jedli śniadanie. Tylko Mike siedział mokry jak kura. -A Tobie co? Pod prysznic wchodzi się bez ubrań. - zaśmiałam się. Nic nie odpowiedział. Siedział tylko wpatrzony w kubek kawy. -No braciszku fajka Ci nie smakowała czy co?- Vic zadrwił z niego lekko. -Spadaj, widziałem coś czego widzieć nie powinienem. Obściskującą się Julie z Barakatem.-rzucił i zniknął w tylnej części autobusu.
Nie chciałam go już męczyć, więc wzięłam prysznic i gdy wróciłam na wyświetlaczu telefonu widniała wiadomość. „Od: Alex. Spotkajmy się proszę. Wyjdź teraz, jeśli możesz. Błagam” I co mam zrobić? Ulec mu? Damn it. Zabrałam parasol i wyszłam. Zauważyłam go zaraz obok naszego autobusu. Stał bez parasola, już cały przemoczony, zrobiło mi się go szkoda, ale nie chciałam po sobie pokazywać niczego.
-Czego chcesz? - prychnęłam patrząc mu prosto w oczy. -Pogadać...wyjaśnić, przeprosić...-plątał się w słowach. -Słucham. Chociaż nie wiem czy jest tutaj w ogóle cokolwiek do wyjaśniania. -odwróciłam wzrok. Dalej stał w deszczu jednak podszedł nieco bliżej.
-Jestem dupkiem, bo na prawdę mi się podobasz, a ja jak głupi robię wszystko żeby Cię to siebie zniechęcić. Ta wczorajsza akcja, sam nie wiem dlaczego to zrobiłem... -Może dlatego, że jesteś dupkiem. - spojrzałam na niego wzrokiem pełnym złości i smutku. -Źle mi z tym, co zrobiłem, powinienem spędzić z Tobą tamten wieczór, tak bardzo tego chciałem... -Przestań Alex – zamknęłam parasol. -Nic nas nie łączy, nie musisz mi się tłumaczyć, ok, pomyślałam wczoraj, że może traktujesz mnie inaczej, ale to pewnie tylko moje przywidzenia, może dorabiam sobie historię, której nie ma, a której tak bardzo potrzebuję. Nie chcę i nie będę Cię ograniczać, bo nie mam takiej władzy. Tylko proszę, nie dawaj mi mylnych sygnałów...-spojrzałam na niego i łzy popłynęły po policzkach. -To boli...-szepnęłam. Nie odpowiedział nic, podszedł i pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek wplatając dłonie w jego mokre włosy. Serce zdominowało rozum, który krzyczał, „przestań idiotko, uronisz przez niego jeszcze nie jedną łzę”. Nasze języki spotkały się, dałam mu wolną rękę, tak łatwo mu wybaczyłam...


 Przez cały dzień padało, festiwal został odwołany i przeniesiony na dzień następny. Więc cały boży dzień mogliśmy się lenić.