Wróciłam razem z Jackiem do autobusu. Wszyscy byli zdziwieni moim
zniknięciem, jednak nie miałam ochoty na żadne wyjaśnienia.
Przeszłam obok nich w stronę łazienki, rzucając tylko lekki, dość
wymuszony uśmiech. Kolejny prysznic, lodowaty, chciałam po prostu
oprzytomnieć. Wrócić do siebie. Starałam się cały czas zająć
czymś głowę, aż po chwili usłyszałam jakieś krzyki na
zewnątrz. -Mówiłem Ci, że nigdzie dziś nie wyjdzie! Nie jest w
stanie. Uwierz mi, Mike...Nie chcę się z Tobą kłócić... -Niech
sama mi to powie, po tym jak się obściskiwaliście romantycznie w
deszczu!-krzyknął. -Hej, Hej, nic nie ogarniasz...
-Boże, za chwile dojdzie do jakichś rękoczynów...-pisnęłam,
zawijając się w ręcznik i wypadając z łazienki jak oparzona.
Wtedy zobaczyłam Jacka i Mike'a skaczących sobie do gardeł. -HEJ!
Dość. Co to ma być? -spojrzałam lodowatym wzrokiem na tą dwójkę.
-Ale..ale..-zaczęli się tłumaczyć. -Nie chcę słuchać waszych
ale. Skąd Jack możesz wiedzieć, że nie chcę nigdzie iść? A
może chcę. Właśnie, że chcę. - zmierzyłam ich wzrokiem. -Mike,
daj mi 10 minut. - uśmiechnęłam się lekko po czym odciągnęłam
Barakata na bok. -Co Ty robisz? Jesteś moim adwokatem czy co? -
uniosłam jedną brew do góry splatając ręce na klatce piersiowej.
-Po prostu chciałem spędzić z Tobą trochę czasu, to źle? -
oburzył się lekko po czym spuścił wzrok. -Mogłeś to załatwić
w inny sposób, niż zaciąganie mnie do siebie na siłę. -
spojrzałam na niego już nieco spokojniej. -Nie idź... -Idę.
Wybacz.-odeszłam. Nie wiem dlaczego ale serce mi się krajało kiedy
spoglądał tak na mnie. Boże co się ze mną dzieje? W sumie to na
prawdę wolałam zostać tutaj, ale nie chciałam jednocześnie robić
Mike'owi przykrości.
Szybko ogarnęłam się w toalecie do reszty. Włożyłam na siebie
czarne rurki, lamparcie vansy i czarną bokserkę, a to szarą
wyciętą bluzę, spryskałam się perfumami i byłam gotowa.
-Na razie! - rzuciłam do wszystkich i wyszłam zaraz za Fuentesem.
Co ja w ogóle wyprawiam?
-Więc jaki plan na dziś?- uśmiechnęłam się lekko w jego stronę
wychodząc na zewnątrz. -Zobaczysz...-spojrzał na mnie tajemniczo.
Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy. Sama nie miałam pojęcia
gdzie mnie zabiera. Dziwne było w ogóle to, że gdzieś mnie
zaprosił. Ale ok. Po niedługiej chwili dojechaliśmy na miejsce
jednak w samym samochodzie słychać było tylko muzykę dochodzącą
z radia. Czułam się nieco niezręcznie. Kiedy wysiedliśmy, Mike
zapłacił kolesiowi należną kwotę a ja juz wtedy wiedziałam
gdzie mnie zabiera. Kino. Moja największa zmora. Tam to wszystko się
wydarzyło. Tam dobrał się do mnie, to było 3 albo 4 lata temu.
Najgorsze jest to, że całą sprawę umorzyli z racji, że był to
mój narzeczony. Boże, byłam taka młoda i głupia. Z tych
rozmyślań wybił mnie głos Fuentesa. -Wszystko ok? Wyglądasz
jakbyś zobaczyła ducha. - zaśmiał się. -Eeee, nie wszystko
spoko-przełknęłam głośno ślinę i wymusiłam na sobie uśmiech.
-Chodźmy...-złapał mnie za rękę i wciągnął do środka.
Zapłacił za bilety i popcorn. Weszliśmy do środka. Sala była
pusta. Jeśli w ogóle mogę to nazwać salą. Stało tam może 8
albo 10 skórzanych sof obok każdej stolik z alkoholem. Ok, to jest
dziwne. Znaczy „too romantic” jak dla mnie. -Siadasz? - Fuentes
spojrzał na mnie już rozwalony na połowie kanapy. -Chyba nie mam
wyboru.-usiadłam obok, lekko się uśmiechając. Mogłam posłuchać
Barakata i zostać z nimi...Byłam totalnie nie w humorze na randki.
Myślami gdzie indziej, na szczęście w czasie filmu nie musiałam
nic mówić. Jednak po chwili poczułam jak jego dłoń wędruje
gdzieś wokół mojej talii. Przeszły mnie ciarki i wspomnienia
mignęły przed oczami jak w kalejdoskopie. -Co..co robisz?-zająkałam
się i miałam nadzieję, że zabierze rękę. -Jak to co? Chcę być
bliżej. Nie mogę? - popatrzył mi w oczy po czym wcisnął nos w
moje włosy. -Nie mogę...wybacz. -szybko wstałam, czułam na sobie
lekkie dreszcze.
-O co Ci chodzi? Nie jestem Barakatem, to dlatego?! - krzyknął. -
Co? Nie! Przestań. Nic nie rozumiesz. -wgapiłam się w podłogę.
On również wstał. -No to słucham...-ciągnął zły. -Nie mogę
powiedzieć...-zaczęłam się cofać, a on podchodził coraz bliżej
i bliżej. -Po prostu nie chcesz...a mi się takie wymigiwanie nie
podoba, oj nie. - spojrzał na mnie i juz czułam jego oddech na
twarzy. -Przestań proszę...-w tym momencie dobiłam do ściany. Nie
słuchał mnie, nie wiem co w niego wstąpiło, ale miała dość
wrażeń na jeden dzień. Uciekłam. Wybiegłam z kina i wsiadłam do
taksówki. Odjechałam zostawiając go tam. Czułam jak całe moje
ciało się trzęsie. Szybko zapłaciłam kierowcy i skierowałam się
do tourbusa All Time Low. Chciałam być sama, ale to co tam
zobaczyłam przeszło moje oczekiwania. Zobaczyłam Jacka totalnie
zchlanego, nagiego, a obok niego leżące 2 dziewczyny. Podeszłam z
ręcznikiem i kopnęłam go w kostkę. Obudził się. -A Ty nie na
randce? - burknął. -Dla Twojej wiadomości nie, i masz weź się
okryj czymś chociaż – rzuciłam oschle i poszłam do swojego
łóżka. -Julie...-usłyszałam zza siebie jednak nie odwróciłam
się. Zasunęłam tylko zasłonkę, założyłam słuchawki na uszy i
starałam się zasnąć. Łzy jednak były silniejsze i pociekły po
moich policzkach po raz kolejny dziś.
NATHALIE
Cały dzień z Alexem, boże. Znaczy super i wgl. Nie sądziłam, że
będzie się tak zachowywał. Zabrał mnie na kawę, potem poszliśmy
do parku. Leżeliśmy na trawie. Nawet nie wiem ile.
-Alex...może to głupie, ale kiedy już to wszystko się skończy? -
spojrzałam na niego, leżąc na jego klatce piersiowej. -Nie planuję
tego kończyć głuptasie, Ty też powinnaś tak myśleć – wtedy
moje serce zaczęło być szybciej. Nic nie odpowiedziałam tylko
pocałowałam go, już nic się dla mnie nie liczyło. Byłam
szczęśliwa.
-Jednak wiesz co, zachowajmy to na razie w tajemnicy, ok? -
usłyszałam po chwili.
Trochę krótkie, ale i tak zajebiste <3 ciekawa jestem rozwoju zdarzeń :3 czekam na następny :**
OdpowiedzUsuń~Thisnotme