poniedziałek, 14 października 2013

3# I don't wanna waste another minute here

 Dojechaliśmy na miejsce późnym popołudniem, i jako, że nie miałam ze sobą żadnych ale to żadnych ubrań, ani tym bardziej bielizny, musiałam zrobić jakieś zakupy. Mając na uwadze wcześniejsze wyznanie Nathalie zawinęłam ze sobą Alexa. Miałam gdzieś czy ma coś do roboty, czy nie. Miał ze mną pójść i tyle. -Rusz się nooo. - jęknęłam czekając na niego u wyjścia. -O wynosisz się? No nareszcie. - parsknął Barakat wchodząc do środka. -Niedoczekanie Twoje, kochanie – posłałam mu ironicznego buziaczka, uśmiechając się lekko. Po chwili Gaskarth wyszedł z toalety ciesząc się do mnie jak małe dziecko, wyszliśmy na powietrze i wtedy zadzwoniłam do Nathalie, żeby uświadomić ją, iż wybieramy się na duże zakupy. Usiedliśmy na krawężniku czekając na nią. - Chodź tu, zrobimy sobie hipsta fotkę na instagrama – przysunął się i obejmując mnie jedną ręką, drugą zrobił zdjęcie. -Jeszcze mnie zjedzą wszystkie fanki a nawet nie jestem tutaj 2 dni – zaśmiałam się cicho i od razu polubiłam dodane zdjęcie. Nawet nie zauważyłam, że nie zabrał ręki, to było jakieś takie naturalne. OMG, da fuk is goin on? Alex staph, nie będę tego robić przyjaciółce. Wtedy też przyszła Nath razem z Mikem. Shit, to dopiero może być drama. Lubiłam tego gościa, serio, ale bałam się, że jeszcze coś sobie pomyśli i co? DRAMA.
-A co to? Podwójna randka? - Fuentes uniósł lekko brew, witając się z nami. -Chyba w Twoich najśmielszych snach. - zaśmiałam się cicho.
Pod bramę festiwalu, gdzie zatrzymały się wszystkie tourbusy podjechała taksówka, która miała nas zawieźć pod centrum handlowe. Tak też zrobiła. Chłopcy wyskoczyli z paru dyszek i weszliśmy do środka.
-Ciekawe jak mamy robić zakupy razem z nimi? - wskazałam na tą dwójkę stojąc obok Nathalie, ta zaśmiała się nieco w odpowiedzi. -Nie wiem, ale chodźmy. - pociągnęła ich do siebie przepraszając dość rozzłoszczonych fanów. -Oddamy ich później, obiecuję! - krzyknęłam idąc przodem. Ok, oficjalnie nie wiem co się tutaj dzieje. Robię zakupy z Fuentesem i Gaskarthem, wtf.
Czasu nie było wiele, więc kupiłam na szybkości to co potrzebowałam, miliony koszulek, koszul, bluz i kilka par spodni, pare sukienek. Na koniec zostało to, czego nienawidzę kupować z facetami. Bielizna.
Kiedy zaczęłam oglądać ją w jakimś zwykłym sklepie Mike oburzył się strasznie. -Chyba nie chcesz chodzić w czymś takim? - spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem. -Potrzeba Ci czegoś zdecydowanie bardziej sexy. - ehkem co? Że niby jeszcze mam w tym paradować przed nim? Serio? Nie. Alex niestety przyznał mu rację i zaciągnęli mnie do Victoria's Secret. Uwielbiam ich sklep, ale nie stać mnie na zakupy tutaj...
-No to, weźmiemy to, to, to a no i jeszcze to, aaa nie zapominajmy o tym- ładowali na mnie całe tuziny wszystkiego. Serio, wszystkiego co było w sklepie. Nath tylko stała z boku i ledwo utrzymywała się na nogach ze śmiechu. -Powodzenia. - prychnęła z usmiechem.
-A Pani też tutaj pozwoli. - spojrzał na nią Alex, wybierając jej całkiem niezły czarny komplecik. Wtedy zaświeciła mi się pomysłowa lampka i władowałam się razem z Mikem do przymierzalni starając się zostawić ich samych. -Przymie...-uciszyłam go, przykładając palec wskazujący do jego ust. -Wszystko będzie pasować...-pisnęłam cicho kiedy ten przygryzł mi go. -Auu...ochujałeś?-pacnęłam go lekko, śmiejąc się cicho. Po chwili jednak dodałam. -Ale...ale mnie na to nie stać...to jest takie śliczne, no ale...-usiadłam na sofie w przymierzalni, wzdychając ciężko. -Chyba nie myślałaś, że każę Ci za to zapłacić?
-Właściwie to myślałam, że tak...-ciągnęłam. -To, źle myślałaś-szepnął mi do ucha.
-Naaa, na mni-e? -zająkała się lekko widząc jak Gaskarth na nią patrzy. -Ok, będzie dobre.- utkwiła wzrok w podłodze i kiedy chciała już zabrać wieszak od niego, ten przyciągnął ją do siebie i wyszeptał cicho. - Ja stawiam, ale muszę Cię w tym kiedyś zobaczyć.- minął ją, przyszczypując niezauważalnie jej bok.
Kiedy wypełzliśmy z Fuentesem na zewnątrz Alex i Nathalie stali już przy kasie. Wymieniliśmy z brunetem wylewne spojrzenia i dołączyliśmy do nich. Kiedy usłyszałam cenę tego wszystkiego, myślałam, że zemdleję. Ale w końcu to nie ja płaciłam.
Wyszliśmy z całej galerii tylnym wyjściem tak aby ominąć jakichkolwiek ludzi a tym bardziej fanów. Szybki przejazd taksówką i byliśmy na miejscu. Boże, byłam padnięta. Nie zważając na wszystkich dotoczyłam się ze wszystkimi torbami do tourbusa. Na moje nieszczęście był tam tylko Jack...
JACK
Cholera, miało jej tu nie być. A jednak, będzie tu całe lato, miałem odpocząć a tymczasem, co? Gówno z tego. Może i ma mnie gdzieś ale dalej jest pociągająca. -Victoria's Secret? Widzę, że Alex wyskoczył z kasy dla swojej laleczki...-prychnąłem, nawet nie wiem czemu tak się zachowuję...
Podeszła bliżej, za blisko. -Po pierwsze nie jestem laleczką, po drugie nie jestem laleczką Alexa tak dla Twojej wiadomości.-skupiłem się w sumie tylko na jej ustach i to co zrobiłem było najgłupszą rzeczą ever. Pocałowałem ją...
JULIE
Pocałował mnie...co on sobie do cholery wyobraża! Odepchnęłam go. Co innego miałam zrobić, ten człowiek jest...nie mam słów. -Pojebało Cię do reszty?! - krzyknęłam i zasadziłam mu porządny cios z otwartej dłoni w policzek i przetarłam usta. Przeszłam dalej. -Nie zbliżaj się do mnie...wiem, że chcesz się mnie stąd pozbyć ale nie jestem laseczką na zawołanie jak każda Twoja...-wtedy podszedł bliżej i uderzył pięścią tuż nad moją głową. -Nic o mnie nie wiesz. -wrzasnął. -Zostaw mnie po prostu w spokoju, CZEGO ODEMNIE CHCESZ?-nie wytrzymałam i oczy zaszkliły mi się od łez. -Co ja Ci zrobiłam, że na każdym kroku starasz się mi dogryźć, znieważyć i zgnieść?-furia gotowała się we mnie. Nie mówił nic, tylko patrzył. -Dla wspólnego dobra traktujmy się jak powietrze...-usłyszałam i wtedy wyszedł. Po prostu. Zostawił bez cienia wyjaśnień. Rozpadłam się, łzy polały się jak rzeka, a nogi nie wytrzymały ciężaru własnego ciała.
NATHALIE
Gest Gaskartha mnie zdziwił na maxa. Co jak słyszał wszystko o czym mówiłam Julie? Błagam nie, mam do niego słabość. Czuję się przy nim jakby mi wnętrzności wychodziły na lewo. A wątroba zajęła miejsce mózgu.
-Widzimy się potem? - spojrzał na mnie z uśmiechem odchodząc w stronę swojego busa. -Tak..tak, no tak.- uśmiechnęłam się głupio i zaczęłam wchodzić do środka kiedy wpadł mi do głowy idiotyczny pomysł. -Alex czekaj...-wybiegłam, ale jego już nie było. -Cholera-przeklęłam pod nosem.
JULIE
Musiałam szybko się pozbierać, słysząc zbliżające się kroki. Przetarłam oczy i wstałam. Przybrałam dość sztuczny uśmiech i zauważyłam Zacka wchodzącego do środka. -Cześć...-rzekłam, najweselej jak mogłam, ale wyszło mi to koślawo. -Co jest? - ten człowiek chyba od razu wiedział co się stało.
-Nic, nic-skłamałam. - Zastanawiam się tylko, gdzie mogę rozłożyć rzeczy i ewentualnie spać. - uśmiechnęłam się lekko.
-Zawsze możesz ze mną, ale no, tutaj jest wolne. - odsunął mi zasłonkę i zobaczyłam kawałek własnego miejsca. To był najpiękniejszy widok tego dnia. Serio. -Rozgość się i chodź do wszystkich na imprezę potem – puścił mi oczko i zniknął gdzieś na zewnątrz. Totalnie nie miałam ochoty na imprezowanie dziś...ale też nie chciałam siedzieć sama. Musiałam tylko odpowiednio się wstawić wcześniej...Sięgnęłam do lodówki po Jacka i zabrałam ten skarb razem z rzeczami do łazienki. Nie mogłam iść taka zmięta przecież.
Gorący prysznic był tym czego potrzebowałam. Włączyłam muzykę i mogłam stamtąd nie wychodzić. Popijałam ukochane whisky i starałam się zmyć brudy tego dnia. Nawet nie wiem ile tam siedziałam. Wysuszyłam się i ubrałam w wcześniej przygotowane rzeczy. Nic specjalnego. Przylegająca koszulka i czarne rurki. Na nogi wsunęłam czerwone vansy. Szybki makijaż i kilka kropel ulubionych perfum Lady Milion. Brakowało jeszcze jednej rzeczy. Byłam zbyt trzeźwa. Złapałam butelkę w dłoń i poszłam. Nawet nie wiem gdzie szłam. Ale miałam alkohol, to było najważniejsze. Tak idąc znalazłam pewnego rodzaju jezioro czy staw czy kij wie co. W każdym bądź razie usiadłam po turecku na brzegu małego molo i spostrzegłam gdzieś w oddali kąpiącą się parkę. Podniosłam do połowy już pustą butelkę, krzyknęłam. -Wasze zdrowie gołąbeczki – po czym wzięłam sporego łyka Danielsa i wyłożyłam się patrząc w gwiazdy. -Zajebisty wieczór mamy co? - zaczęłam mówić do alkoholu. To znaczy, że już mi wystarczy. Ale gdzie tam. -Zdecydowanie zajebisty – usłyszałam zza pleców. Znowu on? Przecież, miał się trzymać z daleka. -Co tu robisz?-zapytałam, po prostu, nie zmieniając pozycji. -Chcę pogadać, można? - spojrzał na mnie, kiedy odwróciłam głowę i wróciłam do pozycji siedzącej. -Jeśli masz zamiar rozmawiać ze mną normalnie, to owszem, można.-przesunęłam się nieco robiąc Jackowi miejsce.
Nie miałam pojęcia o co mu może chodzić, totalnie nie ogarniam tego człowieka. Ale każdy zasługuje na szanse, tak stwierdziłam. Boże, za dużo alkoholu płynie w moich żyłach...
-Przepraszam, przepraszam za wszystko, za bycie chujem, za te wszystkie słowa i przede wszystkim za ten idiotyczny pocałunek...-przerwałam mu. -Dlaczego? Dlaczego to robiłeś?- spojrzałam na niego wzrokiem pełnym bólu.
-Bo Alex wygrał, znaczy, kiedy Adam powiedział, że będziesz z nami jechać do końca trasy chcieliśmy Cię poznać, ale on był szybszy...-i znowu. -Wiem, wszystko wiem, ale co załatwia bycie chujem? Najpierw chciałeś mnie poznać a teraz co? Zniechęcasz do siebie w tak brutalny sposób? Może wyglądam na kogoś kogo to nie rusza, ale nie jestem taka. To boli, te słowa, kują jak szpilki, prosto w serce. Za dużo tu wszędzie bólu, za dużo bólu w moim życiu...-wpatrzyłam się w taflę wody. -Jeśli nie chcesz zawierać ze mną znajomości rozumiem, ale nie traktuj mnie jak dziwkę...-łza spłynęła po moim policzku i tym razem on wszedł mi w zdanie. -Nie chcę, nie chcę Cię ranić, po prostu ta cała sytuacja jest jak powtórka sprzed roku, moja była dziewczyna dołączyła do nas w trasie i wszystko wygląda tak samo jak wtedy...to mnie przerosło, ona dalej we mnie siedzi, mimo, że raniła mnie cały czas ja wracałem jak głupi...-przeniosłam swój wzrok na niego. -Ale ja nie jestem nią, i my nie jesteśmy w żadnym związku, nawet tak na dobrą sprawę się nie znamy...więc nie porównuj mnie do kogoś takiego, skoro nawet mnie nie poznałeś, proszę.-podałam mu butelkę, której zawartość wystarczyła ledwie na jeden łyk. Po czym wyciągnęłam ku niemu rękę. -Jestem Julie Smiths, nie jestem raniącą serca suką, mam nadzieję, że się jednak dogadamy - uśmiechnęłam się delikatnie i wstałam. -Dziękuję... -Za co?- uniosłam brew ku górze. -Za nowy początek. -również się uśmiechnął. -Wracajmy, ok? A i jeszcze jedno jeśli mamy zacząć od początku, to żadnego całowania, seksu ani niczego podobnego między nami. - spojrzałam na niego wylewnym wzrokiem. -Jasne.
JACK
Ok, skończyłem z byciem dupkiem dla zasady. Albo dokładniej mówiąc dla Niej. Udało mi się, powiedziałem to co chciałem, jednak wszystko, bo to za bardzo boli. Dalej...Powinienem się ogarnąć, iść dalej. Może Julie mi pomoże, mam taką nadzieję, bo jeśli ona nie będzie potrafiła przywrócić mnie do poprzedniego stanu, to chyba nikt tego nie zrobi.
-Wracajmy...-uśmiechnęła się lekko, stojąc nade mną. -Tak...tak. Jeszcze coś sobie pomyślą, jak to oni mają w zwyczaju. - również wstałem odwzajemniając uśmiech. Ruszyliśmy w drogę powrotną i wtedy odkryłem, że totalnie źle oceniłem tą dziewczynę. I tak na prawdę nic o niej nie wiem.
Kiedy byliśmy na miejscu podałem jej piwo i usiedliśmy razem ze wszystkimi. Jednak o dziwo ochoczo zagadywała mnie rozmową. Ucieszyłem się. Nawet mimo tego, że to pewnie alkohol tak na nią podziałał.
NATHALIE
Bałam się tego wieczoru. Ale wyszykowałam się i poszłam razem z chłopakami w wyznaczone miejsce. Ludzi było multum, muzyka na full. Jednak w tłumie szukałam tylko jednej osoby. Alexa. Błądziłam wzrokiem wszędzie, w końcu dojrzałam go razem z Quinnem i Vicem. Podeszłam do nich i przywitałam się a do ręki wciśnięto mi butelkę Corony. Spoko, uwielbiam Wraped za darmowy alkohol. Ale nie tylko za to. Za możliwość spotkania tych wszystkich ludzi. Cudownych ludzi. Za możliwość codziennych imprez we wszystkimi. Jednak teraz chciałabym być tylko z jedną osobą. Może to samolubne z mojej strony, ale taka prawda.
W tłumie ludzi zauważyłam też Julie... -Boże! Widzicie to samo co ja? Bo ja chyba źle widzę. Czy to jest...-Gaskarth przerwał mi. -Julie z Jackiem? - wszyscy spojrzeli po sobie z niedowierzaniem. Co się stało, że nagle ze sobą piją a nawet rozmawiają. W tym momencie muzyka zaczęła grać a ja, jako, że wypiłam zbyt mało, żeby iść tańczyć, zaszyłam się gdzieś między autobusami razem ze zgrzewką piwa. Usiadłam po turecku, otwierając drugą butelkę, głowę wsparłam na stojącym za mną pojazdem i wpatrzyłam się w gwiazdy. Wieczór, a raczej noc była cudna. Szkoda tylko, że musiałam siedzieć sama. Blondynka już odpowiednio wstawiona bawiła się ze wszystkimi. Nawet z Barakatem. Cieszy mnie to, że już nie chce stąd uciekać. Uśmiechnęłam się lekko do siebie myśląc o tym, że spędzimy prawie całe lato razem. Tak leciały mi kolejne minuty, i butelki. Jednak po czasie usłyszałam czyjeś kroki. Obróciłam się i zobaczyłam Alexa, który już ledwo trzymał się na nogach i obejmował jakąś laskę. Lekko się we mnie zagotowało nie powiem, jednak bardziej poczułam w środku ukucie...-Ej, tygrysku...tutaj jest chyba zajęte...-zawiesiła mu się na szyji, całując ją. O mało nie zwróciłam wtedy zjedzonej wcześniej kolacji. -Nie...nie przeszkadzajcie sobie...-wstałam, wzięłam ze sobą to co mi zostało i kiedy odchodziłam odwróciłam się, nie wiedzieć czemu. Widziałam jego spojrzenie, patrzył mi prosto w oczy, przepraszająco, odpowiedziałam mu lodowatym wzrokiem. Przepadłeś wtedy w moich oczach...bardzo. -Myślałam, że jesteś inny...-rzuciłam. -Nath...czekaj. - podbiegł do mnie i złapał za ramię. -Zostaw mnie! Idź się zabawiać z tą cizią! Odejdź...-oczy zaszkliły mi się od łez jednak nie dałam im spłynąć po moim policzku. Nie chciałam pokazywać, że mnie to rusza. Ale chyba i tak nie potrafiłam tego ukryć. -Wybacz... -Przestań, jesteś pijany...nie będę z Tobą rozmawiać teraz, żegnam. - odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem odeszłam. Wróciłam do wszystkich, jednak już niewiele ludzi tam spotkałam. Jedyną osobą której teraz potrzebowałam była Julie...Znalazłam ją. Razem z Jackiem i Mikem. Podeszłam, a raczej podbiegłam i padłam blondynce w ramiona...
JULIE
-Hej, hej piękna, co jest? - spojrzałam na rudzielca odgarniając jej włosy z czoła. Nie uzyskałam odpowiedzi, tylko ciche łkanie. -Hej, no co jest? - ponowiłam pytanie. -Jestem głupia...myślałam, że traktuje mnie serio, a tymczasem jednak to wszystko nic nie znaczyło...-popatrzyła na mnie, wychodząc z uścisku. -Usiądź i powiedz co się stało...-wskazałam miejsce obok Jacka a tym samym zajęłam jedno obok Fuentesa.
-No więc...-przetarła oczy uspokajając się nieco. -Siedziałam tam o, za autobusami, myślałam, no i takie tam, kiedy przyszedł, albo raczej dotoczył się Gaskarth z dziewczyną na boku...nie powinnam mu mieć tego za złe ani nic, no ale wiesz...
-Ehhh...-westchnął Jack obejmując ją ramieniem. -Nie przejmuj się nim, taki jest kiedy wypije. Kasanova pieprzony. Moim zdaniem powinnaś po prostu ochłonąć i nie przejmować się, albo przynajmniej nie dawać po sobie poznać....-przerwałam mu. - Podobasz mu się...-powiedzieliśmy równocześnie z Mikem. Spojrzałam wtedy na niego z lekkim zdziwieniem. A on tylko uśmiechnął się, ale jakoś tak inaczej...O fuck.
-Prześpij się z tym spokojnie, on sie Tobą zajmie...-poklepałam bruneta po plecach i wstałam. -Barakat! Idziemy spać! - wydałam rozkaz śmiejąc się przy tym, po czym podeszłam do przyjaciółki i szepnęłam do jej ucha. - Wszystko będzie dobrze. Wiem to. -cmoknęłam ją w policzek i pokierowałam się z Jackiem do naszego, albo raczej ich tourbusa.
-Dobranoc Julie...-usłyszałam od Fuentesa. Lekkie ciarki przeszły mi po plecach i opowiedziałam jedynie uśmiechem. Weszliśmy do środka a wszyscy juz spali. Nawet Alex. Dochodziła 4...
-Wskoczyłam do swojego łóżka i zasunęłam zasłonkę, szybko wsunęłam koszulkę i kiedy miałam zasypiać usłyszałam znowu.
-Dobranoc Julie...-odsunął lekko zasłonkę i uśmiechnął się. -Dobranoc Jack...-poczochrałam mu włosy i z uśmiechem zamknęłam oczy.
Nie wiedziałam wtedy jeszcze co tak na prawdę siedzi w ich głowach...i chyba lepiej dla mnie.

poniedziałek, 7 października 2013

2# Why do you hate me so much?

Obudził mnie warkot silnika i odgłos tłuczonego szkła w kuchni. Otwarłam oczy i zaczęłam się powoli zastanawiać gdzie jestem. -Kurwa.-pisnęłam i wsunęłam na siebie leżącą obok koszulkę. Delikatnie odsunęłam kotarkę łóżka i wysunęłam przez nią głowę. -Kurwa...-powtórzyłam widząc gdzie tak na prawdę się znajduję. Widok Alexa w kuchni nie polepszył mojego nastroju. Ale cóż, musiałam wstać i stawić czoła jemu i potężnemu kacowi.
-Nooo cześć – Rian krzyknął siedząc na kanapie i machając butelką wody w moją stronę. -Tego chcesz? Chcesz tego, wiem.
-Cześć. Tak. Daj. Mi. To. Proszę. Ładnie. - podeszłam do niego mówiąc dość łamanym angielskim i dosłownie wydarłam mu z rąk wodę. Już pierwszy łyk poprawił moje samopoczucie. Usiadłam obok perkusisty i bez słowa zaczęłam wpatrywać się w zasunięte żaluzje. Nie zdawałam sobie wtedy jeszcze sprawy z tego, że jestem gdzieś w środku niczego, zdala od domu. -No pięknie, w nocy Alex a teraz ja?-usłyszałam gdzieś z dala. To był Jack, dość wkurzony, sama nie wiedziałam czemu. -O co Ci chodzi?-wstałam, podeszłam do niego opierając dłonie na biodrach i unosząc brew ku górze. -O nic, o nic...ale koszulkę mogłabyś mi oddać, planowałem ją dziś założyć...-parsknął ironicznie. -Już się robi książę.-zdjęłam koszulkę na jego oczach i rzuciłam ją w niego. Szybko założyłam pozostałe części garderoby i nic nie mówiąc poszłam do kuchni gdzie swoją drogą znajdował się Alex.

JACK
Głowa mi pęka, mimo, że nie wypiłem wczoraj za dużo. Może za dużo myślę? Tyle się dzieje dookoła ostatnio, jeszcze ona się pojawiła. Julie. Nawet nie wiem dlaczego tyle o niej myślę, przecież jej nie znam. Jest ładna to fakt, ale bez przesady, nie jest Molly. Jest zwyczajna. Tak. Dokładnie, tej wersji się trzymajmy. Muszę zachować pozory oschłości, może to minie. Oby. Wyjdź z mojej głowy blondi. Cały czas mam przed oczami ten jej pijany, seksowny wzrok, wtedy nic się dla mnie nie liczyło, tylko ona. Zrobiłbym wszystko, gdyby tylko kiwnęła palcem. A teraz znowu wybija mnie z rozmyśleń.
-Dzięki.-burknąłem pod nosem. Czemu tak się zachowuję...?

w tym samym czasie – tourbus PTV

-Ktoś tu nieźle zabalował. - zaśmiał się Mike widząc Nathalie, która ledwo wyczołgała się z łóżka. -Przestań się nabijać i daj mi wody...- burknęła, zachrypniętym głosem, walając się obok na tylnej kanapie. -Leeeeeeci! - krzyknął Vic, robiący naleśniki w kuchni. -Auuu...-butelka wylądowała wprost na głowie rudzielca. -Dzięki.
Faktycznie zabalowała, ale cóż, nie można czasem? Ok, na wraped to codzienność. Sex z Merrickiem jednak to nie codzienność. Już sobie wyobrażam to wyrzeźbione ciało. Matko, musi być niezły. I pewnie był.
Odkąd znam tą dziewczynę nigdy nie była typem, który potrafi się przywiązać do faceta, więc lepiej byłoby dla Zacka gdyby nie wiązał z zaistniałym incydentem żadnych nadziei.
-Ej wiecie, co z moją kumeplą, taka blondynka, siedziała z Gaskarthem cały wieczór wczoraj.?
-No pewnie jedzie z nimi, wątpię, żeby była w stanie wczoraj wyjść. - zaśmiał się Mike, puszczając dość wylewny wzrok na dziewczynę. -aaa ok. - i jedna brew poleciała ku górze i śmiech rozniósł się po autobusie.

-Cześć. - podeszłam do Alexa, lekko się uśmiechnęłam i wzięłam jedną kanapkę z talerza. -No cześć, dobrze spałaś? -Tak, tak... - w tym momencie urwałam.
-Ej tak właściwie to nie powinnaś być teraz w drodze do domu? - burknął Barakat, wychodząc z łazienki i wyrywając mi ledwo co zaczętą kanapkę. -Nie musisz się martwić, kiedy dojedziemy na miejsce, już nigdy nie zobaczysz mojej gęby, zadowolony? - parsknęłam przez zęby spoglądając mu prosto w oczy i minąwszy go zamknęłam się w toalecie. Chciałam się odświeżyć a przede wszystkim pobyć sama. Chciałam spokojnie pomyśleć.
Czego on ode mnie chce? Zachowuje się tak jakbym mu zabiła pieska...czepia się o wszystko, mam tego dość. Pępek świata się znalazł. Wypieprzam z tego towarzystwa. Dziękuję Mr. Barakat.
Wyszłam z wc i wtedy autokar się zatrzymał. Jedyne co wtedy chciałam było wyjście z tego tourbusa. Taki też miałam zamiar, przewiesiłam torbę przez ramię i ruszyłam w kierunku wyjścia. Wszyscy byli już na zewnątrz.
-Kurwa...-pisnęłam pod nosem. To był środek kurwa niczego...Nie mogłam jechać z nimi dalej, nie z tym burakiem pod jednym dachem. Poszłam więc do Pierce The Veil. -No kogo tutaj przywiało. Olałaś mnie wczoraj, bardzo mi smutno było. - parsknął Mike obejmując mnie ramieniem. -Wybacz zapitemu człowiekowi. - uśmiechnęłam się lekko i poczochrałam mu włosy. -Człowiekowi nie, Tobie tak – uszczypnął mnie w bok. Zaśmiałam się cicho i zobaczyłam zbliżającą się do nas Nathalie. Była równie nieżywa jak ja. Ale w lepszym nastoju niż ja. Przytuliłam ją na powitanie i zanim się od niej oderwałam szepnęłam. -Możemy gdzieś pogadać? Proszę.
Lekko wystraszona zgodziła się. Posłałam Mike'owi lekki przepraszający uśmiech i zniknęłam razem z nią za autobusami. Usiadłyśmy na drodze, bo i tak nie zanosiło się, żeby coś miało nas przejechać. -Mów, o co chodzi, bo się kurde zmartwiłam. - spojrzała na mnie. -Nie wiem o co chodzi, znaczy wiem. Po pierwsze, nie powinno mnie tutaj być, bo przecież czemu miałabym być, po drugie Barakat uwziął się na mnie, zawsze miałam gdzieś jakieś dogryzki czy coś takiego, ale to po prostu kuje mnie, daaaaaaaaamn.-przeklęłam pod nosem. -Weź, od kiedy się przejmujesz czyimś zdaniem, poza tym od kiedy znasz Adama? Myślisz, że ściągnął Cię tutaj bo Ty chciałaś? Hah, kochanie, wszyscy wiedzieli, że tu będziesz. Dlatego Gaskarth pojechał z nim po Ciebie, miał jechać Jack ale przegrał w rzucie monetą...
-RZUCALI O MNIE MONETĄ?! - ok, wkurzyłam się nieco. -Calm yo tits, bbe. Blondas się wkurzył bo chciał Cię poznać a Alux był pierwszy. Wkurza się bo on zawsze zbiera wszystko i wszystkich. Jeśli nie chcesz z nimi to możesz zawsze jechać z nami. -uśmiechnęła się lekko.
-Jesteś najlepsza, ale chyba muszę sobie poradzić z tym wrzodem, patrz Mr. Super, zajebisty Jack Barakat. Potem mogę jechać z wami do końca. Mike będzie cieszył jape cały czas. Dobrze mu to zrobi. - zasadziłam jej lekkiego kuksańca w bok i wstałam przecierając tyłek.
-Ej, czekaj...-chwyciła mnie za nadgarstek kiedy już chciałam odejść. -Co jest? - spojrzałam na nią podejrzliwie. Odgarnęła włosy za ucho, oho, coś się szykuję, nigdy tego nie robi, ostatni raz kiedy to zrobiła chodziło o faceta... - Ty i Gaskarth, to no, coś się dzieje między wami? - wlepiła wzrok w asfalt. -CO?! Nie, no coś Ty, to co się stało było tylko zabawą i mam nadzieję, że on traktuje tą sytuację tak jak ja. Czyli „one night stand”, to co działo się pod osłoną nocy tam pozostaje. Żadnych uczuć. - starałam się to wyjaśnić najprościej. -Czyli nie miałabyś nic przeciwko gdybym się za niego delikatnie mówiąc zabrała? - wybuchłam śmiechem. -Nie pytaj tylko bierz. Chyba jest dobry, ale nie mogę potwierdzić na 100%, nie pamiętam. - poczochrałam jej włosy i pomogłam wstać.
Kiedy wróciłyśmy do wszystkich, postój się skończył i trzeba było wracać na miejsca. Już mnie nie wyprowadzisz z równowagi, kochany, o nie. Weszłam więc do środka i rozwaliłam się na kanapie.

-Jednak zostałaś. Przekonał Cię mój urok osobisty, prawda? - zaśmiał się Zack. -Oczywiście kochanie – puściłam buziaka w jego stronę i z uśmiechem zamknęłam oczy. Po chwili poczułam jak ktoś znowu czochra mi włosy. -Fajnie, że zostałaś – usłyszałam z ust Dawsona. Alex również dorzucił kilka ciepłych słów. Czego nie można było powiedzieć o Jacku, który przeszedł w ciszy jednak słyszałam parę cierpkich słów kierowanych pod moim adresem, położył się u siebie i tyle go widziałam podczas całej podróży. Cóż, lato zapowiada się ciekawie...

sobota, 5 października 2013

1# Let's forget everything.

Tak, znowu spóźniona. Adam czekał już na mnie pewnie na dole, a ja dalej w proszku. Mycie zębów i jednoczesne malowanie się nie wyszło mi na dobre. -Kurwaaa - tylko tyle dało się słyszeć z góry. Cała piana ze szczoteczki spadła na nowe spodnie. Kreski natomiast były zrobione jakbym miała Parkinsona albo inne gówno. Ale musiałam się śpieszyć. Nie wiem jak udało mi się nakłonić tą łysą pałę, żeby załatwiła mi wejściówkę na Wraped jako fotograf. Uwielbiam fotografię, ale mój sprzęt jest niczym z porównaniu do tego, który ma cała ekipa. Cóż. Wytarłam białą plamę z jeansów, wcisnęłam się w czarną bokserkę, poprawiłam nieco swoje długie blond włosy i byłam gotowa. Torba z aparatem na ramię i lecimy. Zbiegłam na dół o mało nie zabijając się o własne nogi i przytuliłam przyjaciela na powitanie, który już o mało nie zapuścił korzeni w przedpokoju. A był to nikt inny tylko Adama Elmakiasa. -Jak zwykle muszę na Ciebie czekać – powiedział, z lekkim oburzeniem, po czym zaśmiał się i poczochrał mi włosy. Strasznie mnie to irytowało, co ja to dalej mam 11 lat? Nadęłam policzki i wyszłam przodem nie odzywając się słowem. Przed domem stała taksówka, która miała nas zawieźć na miejsce, jednak nie była pusta, znaczy no, poza kierowcą ktoś w niej siedział. Otwarłam drzwi i zobaczyłam śmiejącą się w moją stronę znajomą twarz, z telewizji ale no, znajomą. Cieszył do mnie japę nikt inny jak Alex Gaskarth, ten sam. Dokładnie. Usiadłam obok, co miałam zrobić, nastawiłam się na to, że będzie tam dużo zespołów i że, sporo z nich poznam osobiście.
-Ejjm nie mówiłeś, że jest taka ładna!-krzyknął, ukazując rządek białych zębów i ciesząc się niczym bobas. -Gaskarth, nawet nie próbuj!- oburzony głos doszedł z przedniego siedzenia. -Calm your tits boys. - zaśmiałam się nieco zapinając pasy. Nie jechaliśmy specjalnie długo albo tak mi się tylko wydawało, bo Adam cały czas mówił mi gdzie mogę być a skąd mnie wywalą. Szczerze to wszystkie te wiadomości wpadały mi jednym uchem a drugim równie szybko wypadały. Wysiadając już widziałam to miejsce gdzie dzieje się ta cała magia. Nie miałam okazji dobrze się nawet rozejrzeć, bo Alex usilnie chciał mnie oprowadzić i przedstawić wszystkim. Co miałam zrobić, zgodziłam się. -Co ten człowiek ode mnie chce? - burknęłam do siebie w myślach, widząc te małe ogniki w jego oczach. -eheee, one night stand, tego chce – wmawiałam sobie. Nigdy nie uważałam się za wybitnie atrakcyjną ani też nie miewałam specjalnego powodzenia u facetów, ska to wszystko.
-Więc tak sobie tutaj w Portland żyjesz, co? - uśmiechnął się lekko w moją stronę wybijając mnie z rozmyślań. Teraz wydawał się nieco bardziej „normalny” niż podczas przejażdżki taksą. -No cóż, na to by wyglądało, wzięłam trochę wolnego w pracy mogę w końcu zająć się czymś pożytecznym – wyciągnęłam aparat z torby po czym obróciłam się na pięcie i miałam zamiar ruszyć w tłum jednak poczułam jego dłoń na ramieniu. - Jeszcze nie skończyłem, poza tym chyba chcesz zrobić same dobre ujęcia, nie? - znowu to robił, cieszył się niczym dziecko a ja się temu poddawałam. Głupia ja. -No w sumie tak, chcę. - pierwszy raz odwzajemniłam uśmiech. - Mam to gdzieś, jestem tu tylko dziś, co się może stać. Tjaaa, kto by pomyślał.
Spędziliśmy razem dobre parę godzin, przeszliśmy kilka kilometrów jak nie lepiej. Byłam chyba wszędzie, w autokarach zespołów, w namiotach, nawet na scenie razem z chłopakami z All Time Low, Alexowi zachciało się zdjęć. Nie wiem jak odebrali to fani ale ja bawiłam się świetnie. -Brawa dla naszej nowej przyjaciółki... - w tym momencie urwał. - Ej, jak Ty się właściwie nazywasz? - racja, nie przedstawiłam się wcześniej, jednak wypite wcześniej 2 piwa na dachu autokaru Pierce The Veil razem z Gaskarthem i Vickiem dodały mi trochę odwagi, złapałam za mikrofon i przemówiłam. -Julie Smiths z tej strony, biegałam cały dzień z tym oto człowiekiem – wskazałam na bruneta. -Przyczepił się do mnie, co miałam zrobić? - wzruszyłam ramionami a tłum odpowiedział wesołym krzyko-piskiem. Zaśmiałam się i zbiegłam ze sceny zostawiając im pole do popisu. Nie zauważałam przez cały ten czas jednego. Tak, jestem cudownie spostrzegawcza.
Czekałam pod ich tourbusem aż skończą grać, żeby się pożegnać i podziękować za udany dzień. Kiedy już udało mi się ich złapać zostałam po prostu wciągnięta do środka. -Nigdzie dziś nie idziesz, ewentualnie rano możemy Cię wyrzucić jeśli nie chcesz jechać z nami dalej – parsknął Zack przerzucając mnie sobie przez ramię i sadzając na kanapie w kuchni. -Ale, ale no muszę...-i wtedy pierwsza porcja Jacka wylądowała w mojej szklance. -Ok ale tylko na jednego...-tak, jak zwykle...
Wieczór zapowiadał się spokojnie. Siedzieliśmy w czwórkę na sofie w tylnej części autobusu i popijając hektolitry Danielsa graliśmy w fifę. -Rozwalę Cię Dawson!-krzyknęłam pełna eufori, kiedy mój zawodnik biegł do bramki Ryana. -Chciałabyś Smiths! - parsknął i zasadził mi kuksańca w bok. Chybyłam. Nadęłam policzki nic nie odpowiadając. Spokojnie było, do czasu. W jednej chwili do środka władowało się jakieś 15 osób, poznałam w tym tłumie Vica i Flyzika których poznałam tego dnia, podbiegłam do nich i padłam Fuentesowi w ramiona, ale z niego pocieszne stworzenie, aż dziwne, że jest nie ma dziewczyny. -Cześć piękna! - usłyszałam po chwili zza siebie, już miałam się odwórcić i komuś zasadzić ale okazało się, że to Nathalie, przyjaciółka jeszcze z przedszkola, co prawda nie widziałyśmy się lata, bo wyjechała ale nic się nie zmieniła. -OMG, co Ty tu robisz?! - uściskałam ją i to była jedna z ostatnich rzeczy, które pamiętam z tego wieczoru...

JACK
Wszedłem do tourbusa i to co zobaczyłem przeszło poza moją wyobraźnię. Ok, były tu imprezy, ale nigdy nie widziałem tu 30 ludzi! 2 laski tańczyły na stole a Gaskarth i Zack polewali im kolejne porcje wódki. Damn.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że jedna to wizażystka PTV, wysoka i dość ładna o rudawych włosach a druga, to ta za którą Alex biegał cały dzień. Uprzedził mnie, swoją drogą.
Wszedłem dalej i spostrzegłem wzrok blondynki na sobie.Tak zapitego i jednocześnie seksownego wzroku dawno nie widziałem. Przygryzła nieco wargę i zeskoczyła ze stołu, o dziwo wylądowała w pozycji stojącej.
-No, Jack, bo tak masz na imię prawda?-przerwała biorąc do ręki prawie opróżnioną butelkę whisky i podała ją mnie. -Pij, bo jesteś zdecydowanie zbyt trzeźwy dla tego towarzystwa...-zaśmiała się.
-Jestem Julie i teoretycznie teraz powinnam wracać do domu, ale piję, dużo piję, no. - uśmiechnęła się delikatnie i zniknęła gdzieś w tłumie. Nie miałem nawet okazji zaczepić jej rozmową, eh. Opróżniłem to co dostałem i dołączyłem do Mike'a, Ryana i Cass którzy z tyłu grali i pili. Byłem zbyt trzeźwy żeby tańczyć. Jednak mój wzrok raz po raz lądował na blondynce, która wiła się wokół Alexa niczym pantera. On nie pozostawał jej dłużny. -Cholera, zaliczyłbym ją.- Fuentes spojrzał na mnie unosząc brew ku górze. -Co za problem? - zaśmiał się. -Tam stoi – wskazałem butelką na Gaskartha.
W tym samym czasie jej przyjaciółka zdążyła zaszyć się gdzieś obok barku z Merrickiem. -Nigdy Cię tu nie widziałem – szepnął basista do ucha dziewczyny. -Bo nie patrzysz tam gdzie trzeba – stwierdziła i usiadła na blacie kuchennym. Przysunął się bliżej i pocałował ją. Oboje byli pijani więc co tam. Zniknęli gdzieś w ciemności.

JULIE


Jego ciepły oddech owiewał moją szyję kiedy tańczyliśmy, obróciłam się w jego stronę i złączyłam nasze usta w pocałunku. Co ja właściwie zrobiłam nie wiem, byłam totalnie pijana, wszystko wydawało się wtedy takie normalne i oczywiste. Boże, znam go niecałe 24 godziny a jego ręce wędrują gdzieś pod moją koszulką a ja nie pozostaję mu dłużna. Wplotłam dłonie w jego brązowe włosy i usłyszałam tylko „Chodźmy stąd”. Nie byłam przeciwna, bo czemu.

Prolog?

Ta historia ma wiele zwrotów. Kto by pomyślał, że moje życie będzie tak wyglądało? Że, spotkam najważniejszą dla mnie osobę w takich okolicznościach. Że, będę musiała tyle wycierpieć by zaznać szczęścia. Chcę powiedzieć tylko jedno dziękuję, dziękuję, że nie zwątpiłeś. Mimo, że jesteśmy jak bomba zegarowa, która cały czas tyka, i nie wiadomo kiedy wybuchnie. Będę obok. Zawsze. Dla Ciebie.