Dojechaliśmy na miejsce późnym popołudniem, i jako, że nie
miałam ze sobą żadnych ale to żadnych ubrań, ani tym bardziej
bielizny, musiałam zrobić jakieś zakupy. Mając na uwadze
wcześniejsze wyznanie Nathalie zawinęłam ze sobą Alexa. Miałam
gdzieś czy ma coś do roboty, czy nie. Miał ze mną pójść i
tyle. -Rusz się nooo. - jęknęłam czekając na niego u wyjścia.
-O wynosisz się? No nareszcie. - parsknął Barakat wchodząc do
środka. -Niedoczekanie Twoje, kochanie – posłałam mu ironicznego
buziaczka, uśmiechając się lekko. Po chwili Gaskarth wyszedł z
toalety ciesząc się do mnie jak małe dziecko, wyszliśmy na
powietrze i wtedy zadzwoniłam do Nathalie, żeby uświadomić ją,
iż wybieramy się na duże zakupy. Usiedliśmy na krawężniku
czekając na nią. - Chodź tu, zrobimy sobie hipsta fotkę na
instagrama – przysunął się i obejmując mnie jedną ręką,
drugą zrobił zdjęcie. -Jeszcze mnie zjedzą wszystkie fanki a
nawet nie jestem tutaj 2 dni – zaśmiałam się cicho i od razu
polubiłam dodane zdjęcie. Nawet nie zauważyłam, że nie zabrał
ręki, to było jakieś takie naturalne. OMG, da fuk is goin on? Alex
staph, nie będę tego robić przyjaciółce. Wtedy też przyszła
Nath razem z Mikem. Shit, to dopiero może być drama. Lubiłam tego
gościa, serio, ale bałam się, że jeszcze coś sobie pomyśli i
co? DRAMA.
-A co to? Podwójna randka? - Fuentes uniósł lekko brew, witając
się z nami. -Chyba w Twoich najśmielszych snach. - zaśmiałam się
cicho.
Pod bramę festiwalu, gdzie zatrzymały się wszystkie tourbusy
podjechała taksówka, która miała nas zawieźć pod centrum
handlowe. Tak też zrobiła. Chłopcy wyskoczyli z paru dyszek i
weszliśmy do środka.
-Ciekawe jak mamy robić zakupy razem z nimi? - wskazałam na tą
dwójkę stojąc obok Nathalie, ta zaśmiała się nieco w
odpowiedzi. -Nie wiem, ale chodźmy. - pociągnęła ich do siebie
przepraszając dość rozzłoszczonych fanów. -Oddamy ich później,
obiecuję! - krzyknęłam idąc przodem. Ok, oficjalnie nie wiem co
się tutaj dzieje. Robię zakupy z Fuentesem i Gaskarthem, wtf.
Czasu nie było wiele, więc kupiłam na szybkości to co
potrzebowałam, miliony koszulek, koszul, bluz i kilka par spodni,
pare sukienek. Na koniec zostało to, czego nienawidzę kupować z
facetami. Bielizna.
Kiedy zaczęłam oglądać ją w jakimś zwykłym sklepie Mike
oburzył się strasznie. -Chyba nie chcesz chodzić w czymś takim? -
spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem. -Potrzeba Ci czegoś
zdecydowanie bardziej sexy. - ehkem co? Że niby jeszcze mam w tym
paradować przed nim? Serio? Nie. Alex niestety przyznał mu rację i
zaciągnęli mnie do Victoria's Secret. Uwielbiam ich sklep, ale nie
stać mnie na zakupy tutaj...
-No to, weźmiemy to, to, to a no i jeszcze to, aaa nie zapominajmy o
tym- ładowali na mnie całe tuziny wszystkiego. Serio, wszystkiego
co było w sklepie. Nath tylko stała z boku i ledwo utrzymywała się
na nogach ze śmiechu. -Powodzenia. - prychnęła z usmiechem.
-A Pani też tutaj pozwoli. - spojrzał na nią Alex, wybierając jej
całkiem niezły czarny komplecik. Wtedy zaświeciła mi się
pomysłowa lampka i władowałam się razem z Mikem do przymierzalni
starając się zostawić ich samych. -Przymie...-uciszyłam go,
przykładając palec wskazujący do jego ust. -Wszystko będzie
pasować...-pisnęłam cicho kiedy ten przygryzł mi go.
-Auu...ochujałeś?-pacnęłam go lekko, śmiejąc się cicho. Po
chwili jednak dodałam. -Ale...ale mnie na to nie stać...to jest
takie śliczne, no ale...-usiadłam na sofie w przymierzalni,
wzdychając ciężko. -Chyba nie myślałaś, że każę Ci za to
zapłacić?
-Właściwie to myślałam, że tak...-ciągnęłam. -To, źle
myślałaś-szepnął mi do ucha.
-Naaa, na mni-e? -zająkała się lekko widząc jak Gaskarth na nią
patrzy. -Ok, będzie dobre.- utkwiła wzrok w podłodze i kiedy
chciała już zabrać wieszak od niego, ten przyciągnął ją do
siebie i wyszeptał cicho. - Ja stawiam, ale muszę Cię w tym kiedyś
zobaczyć.- minął ją, przyszczypując niezauważalnie jej bok.
Kiedy wypełzliśmy z Fuentesem na zewnątrz Alex i Nathalie stali
już przy kasie. Wymieniliśmy z brunetem wylewne spojrzenia i
dołączyliśmy do nich. Kiedy usłyszałam cenę tego wszystkiego,
myślałam, że zemdleję. Ale w końcu to nie ja płaciłam.
Wyszliśmy z całej galerii tylnym wyjściem tak aby ominąć
jakichkolwiek ludzi a tym bardziej fanów. Szybki przejazd taksówką
i byliśmy na miejscu. Boże, byłam padnięta. Nie zważając na
wszystkich dotoczyłam się ze wszystkimi torbami do tourbusa. Na
moje nieszczęście był tam tylko Jack...
JACK
Cholera, miało jej tu nie być. A jednak, będzie tu całe lato,
miałem odpocząć a tymczasem, co? Gówno z tego. Może i ma mnie
gdzieś ale dalej jest pociągająca. -Victoria's Secret? Widzę, że
Alex wyskoczył z kasy dla swojej laleczki...-prychnąłem, nawet nie
wiem czemu tak się zachowuję...
Podeszła bliżej, za blisko. -Po pierwsze nie jestem laleczką, po
drugie nie jestem laleczką Alexa tak dla Twojej wiadomości.-skupiłem
się w sumie tylko na jej ustach i to co zrobiłem było najgłupszą
rzeczą ever. Pocałowałem ją...
JULIE
Pocałował mnie...co on sobie do cholery wyobraża! Odepchnęłam
go. Co innego miałam zrobić, ten człowiek jest...nie mam słów.
-Pojebało Cię do reszty?! - krzyknęłam i zasadziłam mu porządny
cios z otwartej dłoni w policzek i przetarłam usta. Przeszłam
dalej. -Nie zbliżaj się do mnie...wiem, że chcesz się mnie stąd
pozbyć ale nie jestem laseczką na zawołanie jak każda
Twoja...-wtedy podszedł bliżej i uderzył pięścią tuż nad moją
głową. -Nic o mnie nie wiesz. -wrzasnął. -Zostaw mnie po prostu w
spokoju, CZEGO ODEMNIE CHCESZ?-nie wytrzymałam i oczy zaszkliły mi
się od łez. -Co ja Ci zrobiłam, że na każdym kroku starasz się
mi dogryźć, znieważyć i zgnieść?-furia gotowała się we mnie.
Nie mówił nic, tylko patrzył. -Dla wspólnego dobra traktujmy się
jak powietrze...-usłyszałam i wtedy wyszedł. Po prostu. Zostawił
bez cienia wyjaśnień. Rozpadłam się, łzy polały się jak rzeka,
a nogi nie wytrzymały ciężaru własnego ciała.
NATHALIE
Gest Gaskartha mnie zdziwił na maxa. Co jak słyszał wszystko o
czym mówiłam Julie? Błagam nie, mam do niego słabość. Czuję
się przy nim jakby mi wnętrzności wychodziły na lewo. A wątroba
zajęła miejsce mózgu.
-Widzimy się potem? - spojrzał na mnie z uśmiechem odchodząc w
stronę swojego busa. -Tak..tak, no tak.- uśmiechnęłam się głupio
i zaczęłam wchodzić do środka kiedy wpadł mi do głowy
idiotyczny pomysł. -Alex czekaj...-wybiegłam, ale jego już nie
było. -Cholera-przeklęłam pod nosem.
JULIE
Musiałam szybko się pozbierać, słysząc zbliżające się kroki.
Przetarłam oczy i wstałam. Przybrałam dość sztuczny uśmiech i
zauważyłam Zacka wchodzącego do środka. -Cześć...-rzekłam,
najweselej jak mogłam, ale wyszło mi to koślawo. -Co jest? - ten
człowiek chyba od razu wiedział co się stało.
-Nic, nic-skłamałam. - Zastanawiam się tylko, gdzie mogę rozłożyć
rzeczy i ewentualnie spać. - uśmiechnęłam się lekko.
-Zawsze możesz ze mną, ale no, tutaj jest wolne. - odsunął mi
zasłonkę i zobaczyłam kawałek własnego miejsca. To był
najpiękniejszy widok tego dnia. Serio. -Rozgość się i chodź do
wszystkich na imprezę potem – puścił mi oczko i zniknął gdzieś
na zewnątrz. Totalnie nie miałam ochoty na imprezowanie dziś...ale
też nie chciałam siedzieć sama. Musiałam tylko odpowiednio się
wstawić wcześniej...Sięgnęłam do lodówki po Jacka i zabrałam
ten skarb razem z rzeczami do łazienki. Nie mogłam iść taka
zmięta przecież.
Gorący prysznic był tym czego potrzebowałam. Włączyłam muzykę
i mogłam stamtąd nie wychodzić. Popijałam ukochane whisky i
starałam się zmyć brudy tego dnia. Nawet nie wiem ile tam
siedziałam. Wysuszyłam się i ubrałam w wcześniej przygotowane
rzeczy. Nic specjalnego. Przylegająca koszulka i czarne rurki. Na
nogi wsunęłam czerwone vansy. Szybki makijaż i kilka kropel
ulubionych perfum Lady Milion. Brakowało jeszcze jednej rzeczy.
Byłam zbyt trzeźwa. Złapałam butelkę w dłoń i poszłam. Nawet
nie wiem gdzie szłam. Ale miałam alkohol, to było najważniejsze.
Tak idąc znalazłam pewnego rodzaju jezioro czy staw czy kij wie co.
W każdym bądź razie usiadłam po turecku na brzegu małego molo i
spostrzegłam gdzieś w oddali kąpiącą się parkę. Podniosłam do
połowy już pustą butelkę, krzyknęłam. -Wasze zdrowie gołąbeczki
– po czym wzięłam sporego łyka Danielsa i wyłożyłam się
patrząc w gwiazdy. -Zajebisty wieczór mamy co? - zaczęłam mówić
do alkoholu. To znaczy, że już mi wystarczy. Ale gdzie tam.
-Zdecydowanie zajebisty – usłyszałam zza pleców. Znowu on?
Przecież, miał się trzymać z daleka. -Co tu robisz?-zapytałam,
po prostu, nie zmieniając pozycji. -Chcę pogadać, można? -
spojrzał na mnie, kiedy odwróciłam głowę i wróciłam do pozycji
siedzącej. -Jeśli masz zamiar rozmawiać ze mną normalnie, to
owszem, można.-przesunęłam się nieco robiąc Jackowi miejsce.
Nie miałam pojęcia o co mu może chodzić, totalnie nie ogarniam
tego człowieka. Ale każdy zasługuje na szanse, tak stwierdziłam.
Boże, za dużo alkoholu płynie w moich żyłach...
-Przepraszam, przepraszam za wszystko, za bycie chujem, za te
wszystkie słowa i przede wszystkim za ten idiotyczny
pocałunek...-przerwałam mu. -Dlaczego? Dlaczego to robiłeś?-
spojrzałam na niego wzrokiem pełnym bólu.
-Bo Alex wygrał, znaczy, kiedy Adam powiedział, że będziesz z
nami jechać do końca trasy chcieliśmy Cię poznać, ale on był
szybszy...-i znowu. -Wiem, wszystko wiem, ale co załatwia bycie
chujem? Najpierw chciałeś mnie poznać a teraz co? Zniechęcasz do
siebie w tak brutalny sposób? Może wyglądam na kogoś kogo to nie
rusza, ale nie jestem taka. To boli, te słowa, kują jak szpilki,
prosto w serce. Za dużo tu wszędzie bólu, za dużo bólu w moim
życiu...-wpatrzyłam się w taflę wody. -Jeśli nie chcesz zawierać
ze mną znajomości rozumiem, ale nie traktuj mnie jak dziwkę...-łza
spłynęła po moim policzku i tym razem on wszedł mi w zdanie. -Nie
chcę, nie chcę Cię ranić, po prostu ta cała sytuacja jest jak
powtórka sprzed roku, moja była dziewczyna dołączyła do nas w
trasie i wszystko wygląda tak samo jak wtedy...to mnie przerosło,
ona dalej we mnie siedzi, mimo, że raniła mnie cały czas ja
wracałem jak głupi...-przeniosłam swój wzrok na niego. -Ale ja
nie jestem nią, i my nie jesteśmy w żadnym związku, nawet tak na
dobrą sprawę się nie znamy...więc nie porównuj mnie do kogoś
takiego, skoro nawet mnie nie poznałeś, proszę.-podałam mu
butelkę, której zawartość wystarczyła ledwie na jeden łyk. Po
czym wyciągnęłam ku niemu rękę. -Jestem Julie Smiths, nie jestem
raniącą serca suką, mam nadzieję, że się jednak dogadamy -
uśmiechnęłam się delikatnie i wstałam. -Dziękuję... -Za co?-
uniosłam brew ku górze. -Za nowy początek. -również się
uśmiechnął. -Wracajmy, ok? A i jeszcze jedno jeśli mamy zacząć
od początku, to żadnego całowania, seksu ani niczego podobnego
między nami. - spojrzałam na niego wylewnym wzrokiem. -Jasne.
JACK
Ok, skończyłem z byciem dupkiem dla zasady. Albo dokładniej mówiąc
dla Niej. Udało mi się, powiedziałem to co chciałem, jednak
wszystko, bo to za bardzo boli. Dalej...Powinienem się ogarnąć,
iść dalej. Może Julie mi pomoże, mam taką nadzieję, bo jeśli
ona nie będzie potrafiła przywrócić mnie do poprzedniego stanu,
to chyba nikt tego nie zrobi.
-Wracajmy...-uśmiechnęła się lekko, stojąc nade mną.
-Tak...tak. Jeszcze coś sobie pomyślą, jak to oni mają w
zwyczaju. - również wstałem odwzajemniając uśmiech. Ruszyliśmy
w drogę powrotną i wtedy odkryłem, że totalnie źle oceniłem tą
dziewczynę. I tak na prawdę nic o niej nie wiem.
Kiedy byliśmy na miejscu podałem jej piwo i usiedliśmy razem ze
wszystkimi. Jednak o dziwo ochoczo zagadywała mnie rozmową.
Ucieszyłem się. Nawet mimo tego, że to pewnie alkohol tak na nią
podziałał.
NATHALIE
Bałam się tego wieczoru. Ale wyszykowałam się i poszłam razem z
chłopakami w wyznaczone miejsce. Ludzi było multum, muzyka na full.
Jednak w tłumie szukałam tylko jednej osoby. Alexa. Błądziłam
wzrokiem wszędzie, w końcu dojrzałam go razem z Quinnem i Vicem.
Podeszłam do nich i przywitałam się a do ręki wciśnięto mi
butelkę Corony. Spoko, uwielbiam Wraped za darmowy alkohol. Ale nie
tylko za to. Za możliwość spotkania tych wszystkich ludzi.
Cudownych ludzi. Za możliwość codziennych imprez we wszystkimi.
Jednak teraz chciałabym być tylko z jedną osobą. Może to
samolubne z mojej strony, ale taka prawda.
W tłumie ludzi zauważyłam też Julie... -Boże! Widzicie to samo
co ja? Bo ja chyba źle widzę. Czy to jest...-Gaskarth przerwał mi.
-Julie z Jackiem? - wszyscy spojrzeli po sobie z niedowierzaniem. Co
się stało, że nagle ze sobą piją a nawet rozmawiają. W tym
momencie muzyka zaczęła grać a ja, jako, że wypiłam zbyt mało,
żeby iść tańczyć, zaszyłam się gdzieś między autobusami
razem ze zgrzewką piwa. Usiadłam po turecku, otwierając drugą
butelkę, głowę wsparłam na stojącym za mną pojazdem i
wpatrzyłam się w gwiazdy. Wieczór, a raczej noc była cudna.
Szkoda tylko, że musiałam siedzieć sama. Blondynka już
odpowiednio wstawiona bawiła się ze wszystkimi. Nawet z Barakatem.
Cieszy mnie to, że już nie chce stąd uciekać. Uśmiechnęłam się
lekko do siebie myśląc o tym, że spędzimy prawie całe lato
razem. Tak leciały mi kolejne minuty, i butelki. Jednak po czasie
usłyszałam czyjeś kroki. Obróciłam się i zobaczyłam Alexa,
który już ledwo trzymał się na nogach i obejmował jakąś laskę.
Lekko się we mnie zagotowało nie powiem, jednak bardziej poczułam
w środku ukucie...-Ej, tygrysku...tutaj jest chyba
zajęte...-zawiesiła mu się na szyji, całując ją. O mało nie
zwróciłam wtedy zjedzonej wcześniej kolacji. -Nie...nie
przeszkadzajcie sobie...-wstałam, wzięłam ze sobą to co mi
zostało i kiedy odchodziłam odwróciłam się, nie wiedzieć czemu.
Widziałam jego spojrzenie, patrzył mi prosto w oczy,
przepraszająco, odpowiedziałam mu lodowatym wzrokiem. Przepadłeś
wtedy w moich oczach...bardzo. -Myślałam, że jesteś
inny...-rzuciłam. -Nath...czekaj. - podbiegł do mnie i złapał za
ramię. -Zostaw mnie! Idź się zabawiać z tą cizią!
Odejdź...-oczy zaszkliły mi się od łez jednak nie dałam im
spłynąć po moim policzku. Nie chciałam pokazywać, że mnie to
rusza. Ale chyba i tak nie potrafiłam tego ukryć. -Wybacz...
-Przestań, jesteś pijany...nie będę z Tobą rozmawiać teraz,
żegnam. - odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem odeszłam.
Wróciłam do wszystkich, jednak już niewiele ludzi tam spotkałam.
Jedyną osobą której teraz potrzebowałam była Julie...Znalazłam
ją. Razem z Jackiem i Mikem. Podeszłam, a raczej podbiegłam i
padłam blondynce w ramiona...
JULIE
-Hej, hej piękna, co jest? - spojrzałam na rudzielca odgarniając
jej włosy z czoła. Nie uzyskałam odpowiedzi, tylko ciche łkanie.
-Hej, no co jest? - ponowiłam pytanie. -Jestem głupia...myślałam,
że traktuje mnie serio, a tymczasem jednak to wszystko nic nie
znaczyło...-popatrzyła na mnie, wychodząc z uścisku. -Usiądź i
powiedz co się stało...-wskazałam miejsce obok Jacka a tym samym
zajęłam jedno obok Fuentesa.
-No więc...-przetarła oczy uspokajając się nieco. -Siedziałam
tam o, za autobusami, myślałam, no i takie tam, kiedy przyszedł,
albo raczej dotoczył się Gaskarth z dziewczyną na boku...nie
powinnam mu mieć tego za złe ani nic, no ale wiesz...
-Ehhh...-westchnął Jack obejmując ją ramieniem. -Nie przejmuj się
nim, taki jest kiedy wypije. Kasanova pieprzony. Moim zdaniem
powinnaś po prostu ochłonąć i nie przejmować się, albo
przynajmniej nie dawać po sobie poznać....-przerwałam mu. -
Podobasz mu się...-powiedzieliśmy równocześnie z Mikem.
Spojrzałam wtedy na niego z lekkim zdziwieniem. A on tylko
uśmiechnął się, ale jakoś tak inaczej...O fuck.
-Prześpij się z tym spokojnie, on sie Tobą zajmie...-poklepałam
bruneta po plecach i wstałam. -Barakat! Idziemy spać! - wydałam
rozkaz śmiejąc się przy tym, po czym podeszłam do przyjaciółki
i szepnęłam do jej ucha. - Wszystko będzie dobrze. Wiem to.
-cmoknęłam ją w policzek i pokierowałam się z Jackiem do
naszego, albo raczej ich tourbusa.
-Dobranoc Julie...-usłyszałam od Fuentesa. Lekkie ciarki przeszły
mi po plecach i opowiedziałam jedynie uśmiechem. Weszliśmy do
środka a wszyscy juz spali. Nawet Alex. Dochodziła 4...
-Wskoczyłam do swojego łóżka i zasunęłam zasłonkę, szybko
wsunęłam koszulkę i kiedy miałam zasypiać usłyszałam znowu.
-Dobranoc Julie...-odsunął lekko zasłonkę i uśmiechnął się.
-Dobranoc Jack...-poczochrałam mu włosy i z uśmiechem zamknęłam
oczy.
Nie wiedziałam wtedy jeszcze co tak na prawdę siedzi w ich
głowach...i chyba lepiej dla mnie.
A ja trochę pohejtuję. No sorry, ale to wszystko jest tak nierealne, że aż smieszne. Tak, wiem, to fanfick, ale bez przesady. Laska zna się z nimi dwa dni, oczywiście wszyscy z miejsca się w niej zakochują i próbują zaciągnąć do łóżka. Wgl robisz z niej jakąś alkoholiczkę xd I pisze się WARPED, a nie Wraped ;)
OdpowiedzUsuń