poniedziałek, 14 października 2013

3# I don't wanna waste another minute here

 Dojechaliśmy na miejsce późnym popołudniem, i jako, że nie miałam ze sobą żadnych ale to żadnych ubrań, ani tym bardziej bielizny, musiałam zrobić jakieś zakupy. Mając na uwadze wcześniejsze wyznanie Nathalie zawinęłam ze sobą Alexa. Miałam gdzieś czy ma coś do roboty, czy nie. Miał ze mną pójść i tyle. -Rusz się nooo. - jęknęłam czekając na niego u wyjścia. -O wynosisz się? No nareszcie. - parsknął Barakat wchodząc do środka. -Niedoczekanie Twoje, kochanie – posłałam mu ironicznego buziaczka, uśmiechając się lekko. Po chwili Gaskarth wyszedł z toalety ciesząc się do mnie jak małe dziecko, wyszliśmy na powietrze i wtedy zadzwoniłam do Nathalie, żeby uświadomić ją, iż wybieramy się na duże zakupy. Usiedliśmy na krawężniku czekając na nią. - Chodź tu, zrobimy sobie hipsta fotkę na instagrama – przysunął się i obejmując mnie jedną ręką, drugą zrobił zdjęcie. -Jeszcze mnie zjedzą wszystkie fanki a nawet nie jestem tutaj 2 dni – zaśmiałam się cicho i od razu polubiłam dodane zdjęcie. Nawet nie zauważyłam, że nie zabrał ręki, to było jakieś takie naturalne. OMG, da fuk is goin on? Alex staph, nie będę tego robić przyjaciółce. Wtedy też przyszła Nath razem z Mikem. Shit, to dopiero może być drama. Lubiłam tego gościa, serio, ale bałam się, że jeszcze coś sobie pomyśli i co? DRAMA.
-A co to? Podwójna randka? - Fuentes uniósł lekko brew, witając się z nami. -Chyba w Twoich najśmielszych snach. - zaśmiałam się cicho.
Pod bramę festiwalu, gdzie zatrzymały się wszystkie tourbusy podjechała taksówka, która miała nas zawieźć pod centrum handlowe. Tak też zrobiła. Chłopcy wyskoczyli z paru dyszek i weszliśmy do środka.
-Ciekawe jak mamy robić zakupy razem z nimi? - wskazałam na tą dwójkę stojąc obok Nathalie, ta zaśmiała się nieco w odpowiedzi. -Nie wiem, ale chodźmy. - pociągnęła ich do siebie przepraszając dość rozzłoszczonych fanów. -Oddamy ich później, obiecuję! - krzyknęłam idąc przodem. Ok, oficjalnie nie wiem co się tutaj dzieje. Robię zakupy z Fuentesem i Gaskarthem, wtf.
Czasu nie było wiele, więc kupiłam na szybkości to co potrzebowałam, miliony koszulek, koszul, bluz i kilka par spodni, pare sukienek. Na koniec zostało to, czego nienawidzę kupować z facetami. Bielizna.
Kiedy zaczęłam oglądać ją w jakimś zwykłym sklepie Mike oburzył się strasznie. -Chyba nie chcesz chodzić w czymś takim? - spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem. -Potrzeba Ci czegoś zdecydowanie bardziej sexy. - ehkem co? Że niby jeszcze mam w tym paradować przed nim? Serio? Nie. Alex niestety przyznał mu rację i zaciągnęli mnie do Victoria's Secret. Uwielbiam ich sklep, ale nie stać mnie na zakupy tutaj...
-No to, weźmiemy to, to, to a no i jeszcze to, aaa nie zapominajmy o tym- ładowali na mnie całe tuziny wszystkiego. Serio, wszystkiego co było w sklepie. Nath tylko stała z boku i ledwo utrzymywała się na nogach ze śmiechu. -Powodzenia. - prychnęła z usmiechem.
-A Pani też tutaj pozwoli. - spojrzał na nią Alex, wybierając jej całkiem niezły czarny komplecik. Wtedy zaświeciła mi się pomysłowa lampka i władowałam się razem z Mikem do przymierzalni starając się zostawić ich samych. -Przymie...-uciszyłam go, przykładając palec wskazujący do jego ust. -Wszystko będzie pasować...-pisnęłam cicho kiedy ten przygryzł mi go. -Auu...ochujałeś?-pacnęłam go lekko, śmiejąc się cicho. Po chwili jednak dodałam. -Ale...ale mnie na to nie stać...to jest takie śliczne, no ale...-usiadłam na sofie w przymierzalni, wzdychając ciężko. -Chyba nie myślałaś, że każę Ci za to zapłacić?
-Właściwie to myślałam, że tak...-ciągnęłam. -To, źle myślałaś-szepnął mi do ucha.
-Naaa, na mni-e? -zająkała się lekko widząc jak Gaskarth na nią patrzy. -Ok, będzie dobre.- utkwiła wzrok w podłodze i kiedy chciała już zabrać wieszak od niego, ten przyciągnął ją do siebie i wyszeptał cicho. - Ja stawiam, ale muszę Cię w tym kiedyś zobaczyć.- minął ją, przyszczypując niezauważalnie jej bok.
Kiedy wypełzliśmy z Fuentesem na zewnątrz Alex i Nathalie stali już przy kasie. Wymieniliśmy z brunetem wylewne spojrzenia i dołączyliśmy do nich. Kiedy usłyszałam cenę tego wszystkiego, myślałam, że zemdleję. Ale w końcu to nie ja płaciłam.
Wyszliśmy z całej galerii tylnym wyjściem tak aby ominąć jakichkolwiek ludzi a tym bardziej fanów. Szybki przejazd taksówką i byliśmy na miejscu. Boże, byłam padnięta. Nie zważając na wszystkich dotoczyłam się ze wszystkimi torbami do tourbusa. Na moje nieszczęście był tam tylko Jack...
JACK
Cholera, miało jej tu nie być. A jednak, będzie tu całe lato, miałem odpocząć a tymczasem, co? Gówno z tego. Może i ma mnie gdzieś ale dalej jest pociągająca. -Victoria's Secret? Widzę, że Alex wyskoczył z kasy dla swojej laleczki...-prychnąłem, nawet nie wiem czemu tak się zachowuję...
Podeszła bliżej, za blisko. -Po pierwsze nie jestem laleczką, po drugie nie jestem laleczką Alexa tak dla Twojej wiadomości.-skupiłem się w sumie tylko na jej ustach i to co zrobiłem było najgłupszą rzeczą ever. Pocałowałem ją...
JULIE
Pocałował mnie...co on sobie do cholery wyobraża! Odepchnęłam go. Co innego miałam zrobić, ten człowiek jest...nie mam słów. -Pojebało Cię do reszty?! - krzyknęłam i zasadziłam mu porządny cios z otwartej dłoni w policzek i przetarłam usta. Przeszłam dalej. -Nie zbliżaj się do mnie...wiem, że chcesz się mnie stąd pozbyć ale nie jestem laseczką na zawołanie jak każda Twoja...-wtedy podszedł bliżej i uderzył pięścią tuż nad moją głową. -Nic o mnie nie wiesz. -wrzasnął. -Zostaw mnie po prostu w spokoju, CZEGO ODEMNIE CHCESZ?-nie wytrzymałam i oczy zaszkliły mi się od łez. -Co ja Ci zrobiłam, że na każdym kroku starasz się mi dogryźć, znieważyć i zgnieść?-furia gotowała się we mnie. Nie mówił nic, tylko patrzył. -Dla wspólnego dobra traktujmy się jak powietrze...-usłyszałam i wtedy wyszedł. Po prostu. Zostawił bez cienia wyjaśnień. Rozpadłam się, łzy polały się jak rzeka, a nogi nie wytrzymały ciężaru własnego ciała.
NATHALIE
Gest Gaskartha mnie zdziwił na maxa. Co jak słyszał wszystko o czym mówiłam Julie? Błagam nie, mam do niego słabość. Czuję się przy nim jakby mi wnętrzności wychodziły na lewo. A wątroba zajęła miejsce mózgu.
-Widzimy się potem? - spojrzał na mnie z uśmiechem odchodząc w stronę swojego busa. -Tak..tak, no tak.- uśmiechnęłam się głupio i zaczęłam wchodzić do środka kiedy wpadł mi do głowy idiotyczny pomysł. -Alex czekaj...-wybiegłam, ale jego już nie było. -Cholera-przeklęłam pod nosem.
JULIE
Musiałam szybko się pozbierać, słysząc zbliżające się kroki. Przetarłam oczy i wstałam. Przybrałam dość sztuczny uśmiech i zauważyłam Zacka wchodzącego do środka. -Cześć...-rzekłam, najweselej jak mogłam, ale wyszło mi to koślawo. -Co jest? - ten człowiek chyba od razu wiedział co się stało.
-Nic, nic-skłamałam. - Zastanawiam się tylko, gdzie mogę rozłożyć rzeczy i ewentualnie spać. - uśmiechnęłam się lekko.
-Zawsze możesz ze mną, ale no, tutaj jest wolne. - odsunął mi zasłonkę i zobaczyłam kawałek własnego miejsca. To był najpiękniejszy widok tego dnia. Serio. -Rozgość się i chodź do wszystkich na imprezę potem – puścił mi oczko i zniknął gdzieś na zewnątrz. Totalnie nie miałam ochoty na imprezowanie dziś...ale też nie chciałam siedzieć sama. Musiałam tylko odpowiednio się wstawić wcześniej...Sięgnęłam do lodówki po Jacka i zabrałam ten skarb razem z rzeczami do łazienki. Nie mogłam iść taka zmięta przecież.
Gorący prysznic był tym czego potrzebowałam. Włączyłam muzykę i mogłam stamtąd nie wychodzić. Popijałam ukochane whisky i starałam się zmyć brudy tego dnia. Nawet nie wiem ile tam siedziałam. Wysuszyłam się i ubrałam w wcześniej przygotowane rzeczy. Nic specjalnego. Przylegająca koszulka i czarne rurki. Na nogi wsunęłam czerwone vansy. Szybki makijaż i kilka kropel ulubionych perfum Lady Milion. Brakowało jeszcze jednej rzeczy. Byłam zbyt trzeźwa. Złapałam butelkę w dłoń i poszłam. Nawet nie wiem gdzie szłam. Ale miałam alkohol, to było najważniejsze. Tak idąc znalazłam pewnego rodzaju jezioro czy staw czy kij wie co. W każdym bądź razie usiadłam po turecku na brzegu małego molo i spostrzegłam gdzieś w oddali kąpiącą się parkę. Podniosłam do połowy już pustą butelkę, krzyknęłam. -Wasze zdrowie gołąbeczki – po czym wzięłam sporego łyka Danielsa i wyłożyłam się patrząc w gwiazdy. -Zajebisty wieczór mamy co? - zaczęłam mówić do alkoholu. To znaczy, że już mi wystarczy. Ale gdzie tam. -Zdecydowanie zajebisty – usłyszałam zza pleców. Znowu on? Przecież, miał się trzymać z daleka. -Co tu robisz?-zapytałam, po prostu, nie zmieniając pozycji. -Chcę pogadać, można? - spojrzał na mnie, kiedy odwróciłam głowę i wróciłam do pozycji siedzącej. -Jeśli masz zamiar rozmawiać ze mną normalnie, to owszem, można.-przesunęłam się nieco robiąc Jackowi miejsce.
Nie miałam pojęcia o co mu może chodzić, totalnie nie ogarniam tego człowieka. Ale każdy zasługuje na szanse, tak stwierdziłam. Boże, za dużo alkoholu płynie w moich żyłach...
-Przepraszam, przepraszam za wszystko, za bycie chujem, za te wszystkie słowa i przede wszystkim za ten idiotyczny pocałunek...-przerwałam mu. -Dlaczego? Dlaczego to robiłeś?- spojrzałam na niego wzrokiem pełnym bólu.
-Bo Alex wygrał, znaczy, kiedy Adam powiedział, że będziesz z nami jechać do końca trasy chcieliśmy Cię poznać, ale on był szybszy...-i znowu. -Wiem, wszystko wiem, ale co załatwia bycie chujem? Najpierw chciałeś mnie poznać a teraz co? Zniechęcasz do siebie w tak brutalny sposób? Może wyglądam na kogoś kogo to nie rusza, ale nie jestem taka. To boli, te słowa, kują jak szpilki, prosto w serce. Za dużo tu wszędzie bólu, za dużo bólu w moim życiu...-wpatrzyłam się w taflę wody. -Jeśli nie chcesz zawierać ze mną znajomości rozumiem, ale nie traktuj mnie jak dziwkę...-łza spłynęła po moim policzku i tym razem on wszedł mi w zdanie. -Nie chcę, nie chcę Cię ranić, po prostu ta cała sytuacja jest jak powtórka sprzed roku, moja była dziewczyna dołączyła do nas w trasie i wszystko wygląda tak samo jak wtedy...to mnie przerosło, ona dalej we mnie siedzi, mimo, że raniła mnie cały czas ja wracałem jak głupi...-przeniosłam swój wzrok na niego. -Ale ja nie jestem nią, i my nie jesteśmy w żadnym związku, nawet tak na dobrą sprawę się nie znamy...więc nie porównuj mnie do kogoś takiego, skoro nawet mnie nie poznałeś, proszę.-podałam mu butelkę, której zawartość wystarczyła ledwie na jeden łyk. Po czym wyciągnęłam ku niemu rękę. -Jestem Julie Smiths, nie jestem raniącą serca suką, mam nadzieję, że się jednak dogadamy - uśmiechnęłam się delikatnie i wstałam. -Dziękuję... -Za co?- uniosłam brew ku górze. -Za nowy początek. -również się uśmiechnął. -Wracajmy, ok? A i jeszcze jedno jeśli mamy zacząć od początku, to żadnego całowania, seksu ani niczego podobnego między nami. - spojrzałam na niego wylewnym wzrokiem. -Jasne.
JACK
Ok, skończyłem z byciem dupkiem dla zasady. Albo dokładniej mówiąc dla Niej. Udało mi się, powiedziałem to co chciałem, jednak wszystko, bo to za bardzo boli. Dalej...Powinienem się ogarnąć, iść dalej. Może Julie mi pomoże, mam taką nadzieję, bo jeśli ona nie będzie potrafiła przywrócić mnie do poprzedniego stanu, to chyba nikt tego nie zrobi.
-Wracajmy...-uśmiechnęła się lekko, stojąc nade mną. -Tak...tak. Jeszcze coś sobie pomyślą, jak to oni mają w zwyczaju. - również wstałem odwzajemniając uśmiech. Ruszyliśmy w drogę powrotną i wtedy odkryłem, że totalnie źle oceniłem tą dziewczynę. I tak na prawdę nic o niej nie wiem.
Kiedy byliśmy na miejscu podałem jej piwo i usiedliśmy razem ze wszystkimi. Jednak o dziwo ochoczo zagadywała mnie rozmową. Ucieszyłem się. Nawet mimo tego, że to pewnie alkohol tak na nią podziałał.
NATHALIE
Bałam się tego wieczoru. Ale wyszykowałam się i poszłam razem z chłopakami w wyznaczone miejsce. Ludzi było multum, muzyka na full. Jednak w tłumie szukałam tylko jednej osoby. Alexa. Błądziłam wzrokiem wszędzie, w końcu dojrzałam go razem z Quinnem i Vicem. Podeszłam do nich i przywitałam się a do ręki wciśnięto mi butelkę Corony. Spoko, uwielbiam Wraped za darmowy alkohol. Ale nie tylko za to. Za możliwość spotkania tych wszystkich ludzi. Cudownych ludzi. Za możliwość codziennych imprez we wszystkimi. Jednak teraz chciałabym być tylko z jedną osobą. Może to samolubne z mojej strony, ale taka prawda.
W tłumie ludzi zauważyłam też Julie... -Boże! Widzicie to samo co ja? Bo ja chyba źle widzę. Czy to jest...-Gaskarth przerwał mi. -Julie z Jackiem? - wszyscy spojrzeli po sobie z niedowierzaniem. Co się stało, że nagle ze sobą piją a nawet rozmawiają. W tym momencie muzyka zaczęła grać a ja, jako, że wypiłam zbyt mało, żeby iść tańczyć, zaszyłam się gdzieś między autobusami razem ze zgrzewką piwa. Usiadłam po turecku, otwierając drugą butelkę, głowę wsparłam na stojącym za mną pojazdem i wpatrzyłam się w gwiazdy. Wieczór, a raczej noc była cudna. Szkoda tylko, że musiałam siedzieć sama. Blondynka już odpowiednio wstawiona bawiła się ze wszystkimi. Nawet z Barakatem. Cieszy mnie to, że już nie chce stąd uciekać. Uśmiechnęłam się lekko do siebie myśląc o tym, że spędzimy prawie całe lato razem. Tak leciały mi kolejne minuty, i butelki. Jednak po czasie usłyszałam czyjeś kroki. Obróciłam się i zobaczyłam Alexa, który już ledwo trzymał się na nogach i obejmował jakąś laskę. Lekko się we mnie zagotowało nie powiem, jednak bardziej poczułam w środku ukucie...-Ej, tygrysku...tutaj jest chyba zajęte...-zawiesiła mu się na szyji, całując ją. O mało nie zwróciłam wtedy zjedzonej wcześniej kolacji. -Nie...nie przeszkadzajcie sobie...-wstałam, wzięłam ze sobą to co mi zostało i kiedy odchodziłam odwróciłam się, nie wiedzieć czemu. Widziałam jego spojrzenie, patrzył mi prosto w oczy, przepraszająco, odpowiedziałam mu lodowatym wzrokiem. Przepadłeś wtedy w moich oczach...bardzo. -Myślałam, że jesteś inny...-rzuciłam. -Nath...czekaj. - podbiegł do mnie i złapał za ramię. -Zostaw mnie! Idź się zabawiać z tą cizią! Odejdź...-oczy zaszkliły mi się od łez jednak nie dałam im spłynąć po moim policzku. Nie chciałam pokazywać, że mnie to rusza. Ale chyba i tak nie potrafiłam tego ukryć. -Wybacz... -Przestań, jesteś pijany...nie będę z Tobą rozmawiać teraz, żegnam. - odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem odeszłam. Wróciłam do wszystkich, jednak już niewiele ludzi tam spotkałam. Jedyną osobą której teraz potrzebowałam była Julie...Znalazłam ją. Razem z Jackiem i Mikem. Podeszłam, a raczej podbiegłam i padłam blondynce w ramiona...
JULIE
-Hej, hej piękna, co jest? - spojrzałam na rudzielca odgarniając jej włosy z czoła. Nie uzyskałam odpowiedzi, tylko ciche łkanie. -Hej, no co jest? - ponowiłam pytanie. -Jestem głupia...myślałam, że traktuje mnie serio, a tymczasem jednak to wszystko nic nie znaczyło...-popatrzyła na mnie, wychodząc z uścisku. -Usiądź i powiedz co się stało...-wskazałam miejsce obok Jacka a tym samym zajęłam jedno obok Fuentesa.
-No więc...-przetarła oczy uspokajając się nieco. -Siedziałam tam o, za autobusami, myślałam, no i takie tam, kiedy przyszedł, albo raczej dotoczył się Gaskarth z dziewczyną na boku...nie powinnam mu mieć tego za złe ani nic, no ale wiesz...
-Ehhh...-westchnął Jack obejmując ją ramieniem. -Nie przejmuj się nim, taki jest kiedy wypije. Kasanova pieprzony. Moim zdaniem powinnaś po prostu ochłonąć i nie przejmować się, albo przynajmniej nie dawać po sobie poznać....-przerwałam mu. - Podobasz mu się...-powiedzieliśmy równocześnie z Mikem. Spojrzałam wtedy na niego z lekkim zdziwieniem. A on tylko uśmiechnął się, ale jakoś tak inaczej...O fuck.
-Prześpij się z tym spokojnie, on sie Tobą zajmie...-poklepałam bruneta po plecach i wstałam. -Barakat! Idziemy spać! - wydałam rozkaz śmiejąc się przy tym, po czym podeszłam do przyjaciółki i szepnęłam do jej ucha. - Wszystko będzie dobrze. Wiem to. -cmoknęłam ją w policzek i pokierowałam się z Jackiem do naszego, albo raczej ich tourbusa.
-Dobranoc Julie...-usłyszałam od Fuentesa. Lekkie ciarki przeszły mi po plecach i opowiedziałam jedynie uśmiechem. Weszliśmy do środka a wszyscy juz spali. Nawet Alex. Dochodziła 4...
-Wskoczyłam do swojego łóżka i zasunęłam zasłonkę, szybko wsunęłam koszulkę i kiedy miałam zasypiać usłyszałam znowu.
-Dobranoc Julie...-odsunął lekko zasłonkę i uśmiechnął się. -Dobranoc Jack...-poczochrałam mu włosy i z uśmiechem zamknęłam oczy.
Nie wiedziałam wtedy jeszcze co tak na prawdę siedzi w ich głowach...i chyba lepiej dla mnie.

1 komentarz:

  1. A ja trochę pohejtuję. No sorry, ale to wszystko jest tak nierealne, że aż smieszne. Tak, wiem, to fanfick, ale bez przesady. Laska zna się z nimi dwa dni, oczywiście wszyscy z miejsca się w niej zakochują i próbują zaciągnąć do łóżka. Wgl robisz z niej jakąś alkoholiczkę xd I pisze się WARPED, a nie Wraped ;)

    OdpowiedzUsuń