sobota, 5 października 2013

1# Let's forget everything.

Tak, znowu spóźniona. Adam czekał już na mnie pewnie na dole, a ja dalej w proszku. Mycie zębów i jednoczesne malowanie się nie wyszło mi na dobre. -Kurwaaa - tylko tyle dało się słyszeć z góry. Cała piana ze szczoteczki spadła na nowe spodnie. Kreski natomiast były zrobione jakbym miała Parkinsona albo inne gówno. Ale musiałam się śpieszyć. Nie wiem jak udało mi się nakłonić tą łysą pałę, żeby załatwiła mi wejściówkę na Wraped jako fotograf. Uwielbiam fotografię, ale mój sprzęt jest niczym z porównaniu do tego, który ma cała ekipa. Cóż. Wytarłam białą plamę z jeansów, wcisnęłam się w czarną bokserkę, poprawiłam nieco swoje długie blond włosy i byłam gotowa. Torba z aparatem na ramię i lecimy. Zbiegłam na dół o mało nie zabijając się o własne nogi i przytuliłam przyjaciela na powitanie, który już o mało nie zapuścił korzeni w przedpokoju. A był to nikt inny tylko Adama Elmakiasa. -Jak zwykle muszę na Ciebie czekać – powiedział, z lekkim oburzeniem, po czym zaśmiał się i poczochrał mi włosy. Strasznie mnie to irytowało, co ja to dalej mam 11 lat? Nadęłam policzki i wyszłam przodem nie odzywając się słowem. Przed domem stała taksówka, która miała nas zawieźć na miejsce, jednak nie była pusta, znaczy no, poza kierowcą ktoś w niej siedział. Otwarłam drzwi i zobaczyłam śmiejącą się w moją stronę znajomą twarz, z telewizji ale no, znajomą. Cieszył do mnie japę nikt inny jak Alex Gaskarth, ten sam. Dokładnie. Usiadłam obok, co miałam zrobić, nastawiłam się na to, że będzie tam dużo zespołów i że, sporo z nich poznam osobiście.
-Ejjm nie mówiłeś, że jest taka ładna!-krzyknął, ukazując rządek białych zębów i ciesząc się niczym bobas. -Gaskarth, nawet nie próbuj!- oburzony głos doszedł z przedniego siedzenia. -Calm your tits boys. - zaśmiałam się nieco zapinając pasy. Nie jechaliśmy specjalnie długo albo tak mi się tylko wydawało, bo Adam cały czas mówił mi gdzie mogę być a skąd mnie wywalą. Szczerze to wszystkie te wiadomości wpadały mi jednym uchem a drugim równie szybko wypadały. Wysiadając już widziałam to miejsce gdzie dzieje się ta cała magia. Nie miałam okazji dobrze się nawet rozejrzeć, bo Alex usilnie chciał mnie oprowadzić i przedstawić wszystkim. Co miałam zrobić, zgodziłam się. -Co ten człowiek ode mnie chce? - burknęłam do siebie w myślach, widząc te małe ogniki w jego oczach. -eheee, one night stand, tego chce – wmawiałam sobie. Nigdy nie uważałam się za wybitnie atrakcyjną ani też nie miewałam specjalnego powodzenia u facetów, ska to wszystko.
-Więc tak sobie tutaj w Portland żyjesz, co? - uśmiechnął się lekko w moją stronę wybijając mnie z rozmyślań. Teraz wydawał się nieco bardziej „normalny” niż podczas przejażdżki taksą. -No cóż, na to by wyglądało, wzięłam trochę wolnego w pracy mogę w końcu zająć się czymś pożytecznym – wyciągnęłam aparat z torby po czym obróciłam się na pięcie i miałam zamiar ruszyć w tłum jednak poczułam jego dłoń na ramieniu. - Jeszcze nie skończyłem, poza tym chyba chcesz zrobić same dobre ujęcia, nie? - znowu to robił, cieszył się niczym dziecko a ja się temu poddawałam. Głupia ja. -No w sumie tak, chcę. - pierwszy raz odwzajemniłam uśmiech. - Mam to gdzieś, jestem tu tylko dziś, co się może stać. Tjaaa, kto by pomyślał.
Spędziliśmy razem dobre parę godzin, przeszliśmy kilka kilometrów jak nie lepiej. Byłam chyba wszędzie, w autokarach zespołów, w namiotach, nawet na scenie razem z chłopakami z All Time Low, Alexowi zachciało się zdjęć. Nie wiem jak odebrali to fani ale ja bawiłam się świetnie. -Brawa dla naszej nowej przyjaciółki... - w tym momencie urwał. - Ej, jak Ty się właściwie nazywasz? - racja, nie przedstawiłam się wcześniej, jednak wypite wcześniej 2 piwa na dachu autokaru Pierce The Veil razem z Gaskarthem i Vickiem dodały mi trochę odwagi, złapałam za mikrofon i przemówiłam. -Julie Smiths z tej strony, biegałam cały dzień z tym oto człowiekiem – wskazałam na bruneta. -Przyczepił się do mnie, co miałam zrobić? - wzruszyłam ramionami a tłum odpowiedział wesołym krzyko-piskiem. Zaśmiałam się i zbiegłam ze sceny zostawiając im pole do popisu. Nie zauważałam przez cały ten czas jednego. Tak, jestem cudownie spostrzegawcza.
Czekałam pod ich tourbusem aż skończą grać, żeby się pożegnać i podziękować za udany dzień. Kiedy już udało mi się ich złapać zostałam po prostu wciągnięta do środka. -Nigdzie dziś nie idziesz, ewentualnie rano możemy Cię wyrzucić jeśli nie chcesz jechać z nami dalej – parsknął Zack przerzucając mnie sobie przez ramię i sadzając na kanapie w kuchni. -Ale, ale no muszę...-i wtedy pierwsza porcja Jacka wylądowała w mojej szklance. -Ok ale tylko na jednego...-tak, jak zwykle...
Wieczór zapowiadał się spokojnie. Siedzieliśmy w czwórkę na sofie w tylnej części autobusu i popijając hektolitry Danielsa graliśmy w fifę. -Rozwalę Cię Dawson!-krzyknęłam pełna eufori, kiedy mój zawodnik biegł do bramki Ryana. -Chciałabyś Smiths! - parsknął i zasadził mi kuksańca w bok. Chybyłam. Nadęłam policzki nic nie odpowiadając. Spokojnie było, do czasu. W jednej chwili do środka władowało się jakieś 15 osób, poznałam w tym tłumie Vica i Flyzika których poznałam tego dnia, podbiegłam do nich i padłam Fuentesowi w ramiona, ale z niego pocieszne stworzenie, aż dziwne, że jest nie ma dziewczyny. -Cześć piękna! - usłyszałam po chwili zza siebie, już miałam się odwórcić i komuś zasadzić ale okazało się, że to Nathalie, przyjaciółka jeszcze z przedszkola, co prawda nie widziałyśmy się lata, bo wyjechała ale nic się nie zmieniła. -OMG, co Ty tu robisz?! - uściskałam ją i to była jedna z ostatnich rzeczy, które pamiętam z tego wieczoru...

JACK
Wszedłem do tourbusa i to co zobaczyłem przeszło poza moją wyobraźnię. Ok, były tu imprezy, ale nigdy nie widziałem tu 30 ludzi! 2 laski tańczyły na stole a Gaskarth i Zack polewali im kolejne porcje wódki. Damn.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że jedna to wizażystka PTV, wysoka i dość ładna o rudawych włosach a druga, to ta za którą Alex biegał cały dzień. Uprzedził mnie, swoją drogą.
Wszedłem dalej i spostrzegłem wzrok blondynki na sobie.Tak zapitego i jednocześnie seksownego wzroku dawno nie widziałem. Przygryzła nieco wargę i zeskoczyła ze stołu, o dziwo wylądowała w pozycji stojącej.
-No, Jack, bo tak masz na imię prawda?-przerwała biorąc do ręki prawie opróżnioną butelkę whisky i podała ją mnie. -Pij, bo jesteś zdecydowanie zbyt trzeźwy dla tego towarzystwa...-zaśmiała się.
-Jestem Julie i teoretycznie teraz powinnam wracać do domu, ale piję, dużo piję, no. - uśmiechnęła się delikatnie i zniknęła gdzieś w tłumie. Nie miałem nawet okazji zaczepić jej rozmową, eh. Opróżniłem to co dostałem i dołączyłem do Mike'a, Ryana i Cass którzy z tyłu grali i pili. Byłem zbyt trzeźwy żeby tańczyć. Jednak mój wzrok raz po raz lądował na blondynce, która wiła się wokół Alexa niczym pantera. On nie pozostawał jej dłużny. -Cholera, zaliczyłbym ją.- Fuentes spojrzał na mnie unosząc brew ku górze. -Co za problem? - zaśmiał się. -Tam stoi – wskazałem butelką na Gaskartha.
W tym samym czasie jej przyjaciółka zdążyła zaszyć się gdzieś obok barku z Merrickiem. -Nigdy Cię tu nie widziałem – szepnął basista do ucha dziewczyny. -Bo nie patrzysz tam gdzie trzeba – stwierdziła i usiadła na blacie kuchennym. Przysunął się bliżej i pocałował ją. Oboje byli pijani więc co tam. Zniknęli gdzieś w ciemności.

JULIE


Jego ciepły oddech owiewał moją szyję kiedy tańczyliśmy, obróciłam się w jego stronę i złączyłam nasze usta w pocałunku. Co ja właściwie zrobiłam nie wiem, byłam totalnie pijana, wszystko wydawało się wtedy takie normalne i oczywiste. Boże, znam go niecałe 24 godziny a jego ręce wędrują gdzieś pod moją koszulką a ja nie pozostaję mu dłużna. Wplotłam dłonie w jego brązowe włosy i usłyszałam tylko „Chodźmy stąd”. Nie byłam przeciwna, bo czemu.

1 komentarz: