Tak, znowu spóźniona. Adam czekał
już na mnie pewnie na dole, a ja dalej w proszku. Mycie zębów i
jednoczesne malowanie się nie wyszło mi na dobre. -Kurwaaa - tylko
tyle dało się słyszeć z góry. Cała piana ze szczoteczki spadła
na nowe spodnie. Kreski natomiast były zrobione jakbym miała
Parkinsona albo inne gówno. Ale musiałam się śpieszyć. Nie wiem
jak udało mi się nakłonić tą łysą pałę, żeby załatwiła mi
wejściówkę na Wraped jako fotograf. Uwielbiam fotografię, ale mój
sprzęt jest niczym z porównaniu do tego, który ma cała ekipa.
Cóż. Wytarłam białą plamę z jeansów, wcisnęłam się w czarną
bokserkę, poprawiłam nieco swoje długie blond włosy i byłam
gotowa. Torba z aparatem na ramię i lecimy. Zbiegłam na dół o
mało nie zabijając się o własne nogi i przytuliłam przyjaciela
na powitanie, który już o mało nie zapuścił korzeni w
przedpokoju. A był to nikt inny tylko Adama Elmakiasa. -Jak zwykle
muszę na Ciebie czekać – powiedział, z lekkim oburzeniem, po
czym zaśmiał się i poczochrał mi włosy. Strasznie mnie to
irytowało, co ja to dalej mam 11 lat? Nadęłam policzki i wyszłam
przodem nie odzywając się słowem. Przed domem stała taksówka,
która miała nas zawieźć na miejsce, jednak nie była pusta,
znaczy no, poza kierowcą ktoś w niej siedział. Otwarłam drzwi i
zobaczyłam śmiejącą się w moją stronę znajomą twarz, z
telewizji ale no, znajomą. Cieszył do mnie japę nikt inny jak Alex
Gaskarth, ten sam. Dokładnie. Usiadłam obok, co miałam zrobić,
nastawiłam się na to, że będzie tam dużo zespołów i że, sporo
z nich poznam osobiście.
-Ejjm nie mówiłeś, że jest taka
ładna!-krzyknął, ukazując rządek białych zębów i ciesząc się
niczym bobas. -Gaskarth, nawet nie próbuj!- oburzony głos doszedł
z przedniego siedzenia. -Calm your tits boys. - zaśmiałam się
nieco zapinając pasy. Nie jechaliśmy specjalnie długo albo tak mi
się tylko wydawało, bo Adam cały czas mówił mi gdzie mogę być
a skąd mnie wywalą. Szczerze to wszystkie te wiadomości wpadały
mi jednym uchem a drugim równie szybko wypadały. Wysiadając już
widziałam to miejsce gdzie dzieje się ta cała magia. Nie miałam
okazji dobrze się nawet rozejrzeć, bo Alex usilnie chciał mnie
oprowadzić i przedstawić wszystkim. Co miałam zrobić, zgodziłam
się. -Co ten człowiek ode mnie chce? - burknęłam do siebie w
myślach, widząc te małe ogniki w jego oczach. -eheee, one night
stand, tego chce – wmawiałam sobie. Nigdy nie uważałam się za
wybitnie atrakcyjną ani też nie miewałam specjalnego powodzenia u
facetów, ska to wszystko.
-Więc tak sobie tutaj w Portland
żyjesz, co? - uśmiechnął się lekko w moją stronę wybijając
mnie z rozmyślań. Teraz wydawał się nieco bardziej „normalny”
niż podczas przejażdżki taksą. -No cóż, na to by wyglądało,
wzięłam trochę wolnego w pracy mogę w końcu zająć się czymś
pożytecznym – wyciągnęłam aparat z torby po czym obróciłam
się na pięcie i miałam zamiar ruszyć w tłum jednak poczułam
jego dłoń na ramieniu. - Jeszcze nie skończyłem, poza tym chyba
chcesz zrobić same dobre ujęcia, nie? - znowu to robił, cieszył
się niczym dziecko a ja się temu poddawałam. Głupia ja. -No w
sumie tak, chcę. - pierwszy raz odwzajemniłam uśmiech. - Mam to
gdzieś, jestem tu tylko dziś, co się może stać. Tjaaa, kto by
pomyślał.
Spędziliśmy razem dobre parę godzin,
przeszliśmy kilka kilometrów jak nie lepiej. Byłam chyba wszędzie,
w autokarach zespołów, w namiotach, nawet na scenie razem z
chłopakami z All Time Low, Alexowi zachciało się zdjęć. Nie wiem
jak odebrali to fani ale ja bawiłam się świetnie. -Brawa dla
naszej nowej przyjaciółki... - w tym momencie urwał. - Ej, jak Ty
się właściwie nazywasz? - racja, nie przedstawiłam się
wcześniej, jednak wypite wcześniej 2 piwa na dachu autokaru Pierce
The Veil razem z Gaskarthem i Vickiem dodały mi trochę odwagi,
złapałam za mikrofon i przemówiłam. -Julie Smiths z tej strony,
biegałam cały dzień z tym oto człowiekiem – wskazałam na
bruneta. -Przyczepił się do mnie, co miałam zrobić? - wzruszyłam
ramionami a tłum odpowiedział wesołym krzyko-piskiem. Zaśmiałam
się i zbiegłam ze sceny zostawiając im pole do popisu. Nie
zauważałam przez cały ten czas jednego. Tak, jestem cudownie
spostrzegawcza.
Czekałam pod ich tourbusem aż skończą
grać, żeby się pożegnać i podziękować za udany dzień. Kiedy
już udało mi się ich złapać zostałam po prostu wciągnięta do
środka. -Nigdzie dziś nie idziesz, ewentualnie rano możemy Cię
wyrzucić jeśli nie chcesz jechać z nami dalej – parsknął Zack
przerzucając mnie sobie przez ramię i sadzając na kanapie w
kuchni. -Ale, ale no muszę...-i wtedy pierwsza porcja Jacka
wylądowała w mojej szklance. -Ok ale tylko na jednego...-tak, jak
zwykle...
Wieczór zapowiadał się spokojnie.
Siedzieliśmy w czwórkę na sofie w tylnej części autobusu i
popijając hektolitry Danielsa graliśmy w fifę. -Rozwalę Cię
Dawson!-krzyknęłam pełna eufori, kiedy mój zawodnik biegł do
bramki Ryana. -Chciałabyś Smiths! - parsknął i zasadził mi
kuksańca w bok. Chybyłam. Nadęłam policzki nic nie odpowiadając.
Spokojnie było, do czasu. W jednej chwili do środka władowało się
jakieś 15 osób, poznałam w tym tłumie Vica i Flyzika których
poznałam tego dnia, podbiegłam do nich i padłam Fuentesowi w
ramiona, ale z niego pocieszne stworzenie, aż dziwne, że jest nie
ma dziewczyny. -Cześć piękna! - usłyszałam po chwili zza siebie,
już miałam się odwórcić i komuś zasadzić ale okazało się, że
to Nathalie, przyjaciółka jeszcze z przedszkola, co prawda nie
widziałyśmy się lata, bo wyjechała ale nic się nie zmieniła.
-OMG, co Ty tu robisz?! - uściskałam ją i to była jedna z
ostatnich rzeczy, które pamiętam z tego wieczoru...
JACK
Wszedłem do tourbusa i to co
zobaczyłem przeszło poza moją wyobraźnię. Ok, były tu imprezy,
ale nigdy nie widziałem tu 30 ludzi! 2 laski tańczyły na stole a
Gaskarth i Zack polewali im kolejne porcje wódki. Damn.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że jedna
to wizażystka PTV, wysoka i dość ładna o rudawych włosach a
druga, to ta za którą Alex biegał cały dzień. Uprzedził mnie,
swoją drogą.
Wszedłem dalej i spostrzegłem wzrok
blondynki na sobie.Tak zapitego i jednocześnie seksownego wzroku
dawno nie widziałem. Przygryzła nieco wargę i zeskoczyła ze
stołu, o dziwo wylądowała w pozycji stojącej.
-No, Jack, bo tak masz na imię
prawda?-przerwała biorąc do ręki prawie opróżnioną butelkę
whisky i podała ją mnie. -Pij, bo jesteś zdecydowanie zbyt trzeźwy
dla tego towarzystwa...-zaśmiała się.
-Jestem Julie i teoretycznie teraz
powinnam wracać do domu, ale piję, dużo piję, no. - uśmiechnęła
się delikatnie i zniknęła gdzieś w tłumie. Nie miałem nawet
okazji zaczepić jej rozmową, eh. Opróżniłem to co dostałem i
dołączyłem do Mike'a, Ryana i Cass którzy z tyłu grali i pili.
Byłem zbyt trzeźwy żeby tańczyć. Jednak mój wzrok raz po raz
lądował na blondynce, która wiła się wokół Alexa niczym
pantera. On nie pozostawał jej dłużny. -Cholera, zaliczyłbym ją.-
Fuentes spojrzał na mnie unosząc brew ku górze. -Co za problem? -
zaśmiał się. -Tam stoi – wskazałem butelką na Gaskartha.
W tym samym czasie jej przyjaciółka
zdążyła zaszyć się gdzieś obok barku z Merrickiem. -Nigdy Cię
tu nie widziałem – szepnął basista do ucha dziewczyny. -Bo nie
patrzysz tam gdzie trzeba – stwierdziła i usiadła na blacie
kuchennym. Przysunął się bliżej i pocałował ją. Oboje byli
pijani więc co tam. Zniknęli gdzieś w ciemności.
JULIE
Jego ciepły oddech owiewał moją szyję kiedy tańczyliśmy,
obróciłam się w jego stronę i złączyłam nasze usta w
pocałunku. Co ja właściwie zrobiłam nie wiem, byłam totalnie
pijana, wszystko wydawało się wtedy takie normalne i oczywiste.
Boże, znam go niecałe 24 godziny a jego ręce wędrują gdzieś pod
moją koszulką a ja nie pozostaję mu dłużna. Wplotłam dłonie w
jego brązowe włosy i usłyszałam tylko „Chodźmy stąd”. Nie
byłam przeciwna, bo czemu.
Ogólnie mi się podoba, czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuń