poniedziałek, 7 października 2013

2# Why do you hate me so much?

Obudził mnie warkot silnika i odgłos tłuczonego szkła w kuchni. Otwarłam oczy i zaczęłam się powoli zastanawiać gdzie jestem. -Kurwa.-pisnęłam i wsunęłam na siebie leżącą obok koszulkę. Delikatnie odsunęłam kotarkę łóżka i wysunęłam przez nią głowę. -Kurwa...-powtórzyłam widząc gdzie tak na prawdę się znajduję. Widok Alexa w kuchni nie polepszył mojego nastroju. Ale cóż, musiałam wstać i stawić czoła jemu i potężnemu kacowi.
-Nooo cześć – Rian krzyknął siedząc na kanapie i machając butelką wody w moją stronę. -Tego chcesz? Chcesz tego, wiem.
-Cześć. Tak. Daj. Mi. To. Proszę. Ładnie. - podeszłam do niego mówiąc dość łamanym angielskim i dosłownie wydarłam mu z rąk wodę. Już pierwszy łyk poprawił moje samopoczucie. Usiadłam obok perkusisty i bez słowa zaczęłam wpatrywać się w zasunięte żaluzje. Nie zdawałam sobie wtedy jeszcze sprawy z tego, że jestem gdzieś w środku niczego, zdala od domu. -No pięknie, w nocy Alex a teraz ja?-usłyszałam gdzieś z dala. To był Jack, dość wkurzony, sama nie wiedziałam czemu. -O co Ci chodzi?-wstałam, podeszłam do niego opierając dłonie na biodrach i unosząc brew ku górze. -O nic, o nic...ale koszulkę mogłabyś mi oddać, planowałem ją dziś założyć...-parsknął ironicznie. -Już się robi książę.-zdjęłam koszulkę na jego oczach i rzuciłam ją w niego. Szybko założyłam pozostałe części garderoby i nic nie mówiąc poszłam do kuchni gdzie swoją drogą znajdował się Alex.

JACK
Głowa mi pęka, mimo, że nie wypiłem wczoraj za dużo. Może za dużo myślę? Tyle się dzieje dookoła ostatnio, jeszcze ona się pojawiła. Julie. Nawet nie wiem dlaczego tyle o niej myślę, przecież jej nie znam. Jest ładna to fakt, ale bez przesady, nie jest Molly. Jest zwyczajna. Tak. Dokładnie, tej wersji się trzymajmy. Muszę zachować pozory oschłości, może to minie. Oby. Wyjdź z mojej głowy blondi. Cały czas mam przed oczami ten jej pijany, seksowny wzrok, wtedy nic się dla mnie nie liczyło, tylko ona. Zrobiłbym wszystko, gdyby tylko kiwnęła palcem. A teraz znowu wybija mnie z rozmyśleń.
-Dzięki.-burknąłem pod nosem. Czemu tak się zachowuję...?

w tym samym czasie – tourbus PTV

-Ktoś tu nieźle zabalował. - zaśmiał się Mike widząc Nathalie, która ledwo wyczołgała się z łóżka. -Przestań się nabijać i daj mi wody...- burknęła, zachrypniętym głosem, walając się obok na tylnej kanapie. -Leeeeeeci! - krzyknął Vic, robiący naleśniki w kuchni. -Auuu...-butelka wylądowała wprost na głowie rudzielca. -Dzięki.
Faktycznie zabalowała, ale cóż, nie można czasem? Ok, na wraped to codzienność. Sex z Merrickiem jednak to nie codzienność. Już sobie wyobrażam to wyrzeźbione ciało. Matko, musi być niezły. I pewnie był.
Odkąd znam tą dziewczynę nigdy nie była typem, który potrafi się przywiązać do faceta, więc lepiej byłoby dla Zacka gdyby nie wiązał z zaistniałym incydentem żadnych nadziei.
-Ej wiecie, co z moją kumeplą, taka blondynka, siedziała z Gaskarthem cały wieczór wczoraj.?
-No pewnie jedzie z nimi, wątpię, żeby była w stanie wczoraj wyjść. - zaśmiał się Mike, puszczając dość wylewny wzrok na dziewczynę. -aaa ok. - i jedna brew poleciała ku górze i śmiech rozniósł się po autobusie.

-Cześć. - podeszłam do Alexa, lekko się uśmiechnęłam i wzięłam jedną kanapkę z talerza. -No cześć, dobrze spałaś? -Tak, tak... - w tym momencie urwałam.
-Ej tak właściwie to nie powinnaś być teraz w drodze do domu? - burknął Barakat, wychodząc z łazienki i wyrywając mi ledwo co zaczętą kanapkę. -Nie musisz się martwić, kiedy dojedziemy na miejsce, już nigdy nie zobaczysz mojej gęby, zadowolony? - parsknęłam przez zęby spoglądając mu prosto w oczy i minąwszy go zamknęłam się w toalecie. Chciałam się odświeżyć a przede wszystkim pobyć sama. Chciałam spokojnie pomyśleć.
Czego on ode mnie chce? Zachowuje się tak jakbym mu zabiła pieska...czepia się o wszystko, mam tego dość. Pępek świata się znalazł. Wypieprzam z tego towarzystwa. Dziękuję Mr. Barakat.
Wyszłam z wc i wtedy autokar się zatrzymał. Jedyne co wtedy chciałam było wyjście z tego tourbusa. Taki też miałam zamiar, przewiesiłam torbę przez ramię i ruszyłam w kierunku wyjścia. Wszyscy byli już na zewnątrz.
-Kurwa...-pisnęłam pod nosem. To był środek kurwa niczego...Nie mogłam jechać z nimi dalej, nie z tym burakiem pod jednym dachem. Poszłam więc do Pierce The Veil. -No kogo tutaj przywiało. Olałaś mnie wczoraj, bardzo mi smutno było. - parsknął Mike obejmując mnie ramieniem. -Wybacz zapitemu człowiekowi. - uśmiechnęłam się lekko i poczochrałam mu włosy. -Człowiekowi nie, Tobie tak – uszczypnął mnie w bok. Zaśmiałam się cicho i zobaczyłam zbliżającą się do nas Nathalie. Była równie nieżywa jak ja. Ale w lepszym nastoju niż ja. Przytuliłam ją na powitanie i zanim się od niej oderwałam szepnęłam. -Możemy gdzieś pogadać? Proszę.
Lekko wystraszona zgodziła się. Posłałam Mike'owi lekki przepraszający uśmiech i zniknęłam razem z nią za autobusami. Usiadłyśmy na drodze, bo i tak nie zanosiło się, żeby coś miało nas przejechać. -Mów, o co chodzi, bo się kurde zmartwiłam. - spojrzała na mnie. -Nie wiem o co chodzi, znaczy wiem. Po pierwsze, nie powinno mnie tutaj być, bo przecież czemu miałabym być, po drugie Barakat uwziął się na mnie, zawsze miałam gdzieś jakieś dogryzki czy coś takiego, ale to po prostu kuje mnie, daaaaaaaaamn.-przeklęłam pod nosem. -Weź, od kiedy się przejmujesz czyimś zdaniem, poza tym od kiedy znasz Adama? Myślisz, że ściągnął Cię tutaj bo Ty chciałaś? Hah, kochanie, wszyscy wiedzieli, że tu będziesz. Dlatego Gaskarth pojechał z nim po Ciebie, miał jechać Jack ale przegrał w rzucie monetą...
-RZUCALI O MNIE MONETĄ?! - ok, wkurzyłam się nieco. -Calm yo tits, bbe. Blondas się wkurzył bo chciał Cię poznać a Alux był pierwszy. Wkurza się bo on zawsze zbiera wszystko i wszystkich. Jeśli nie chcesz z nimi to możesz zawsze jechać z nami. -uśmiechnęła się lekko.
-Jesteś najlepsza, ale chyba muszę sobie poradzić z tym wrzodem, patrz Mr. Super, zajebisty Jack Barakat. Potem mogę jechać z wami do końca. Mike będzie cieszył jape cały czas. Dobrze mu to zrobi. - zasadziłam jej lekkiego kuksańca w bok i wstałam przecierając tyłek.
-Ej, czekaj...-chwyciła mnie za nadgarstek kiedy już chciałam odejść. -Co jest? - spojrzałam na nią podejrzliwie. Odgarnęła włosy za ucho, oho, coś się szykuję, nigdy tego nie robi, ostatni raz kiedy to zrobiła chodziło o faceta... - Ty i Gaskarth, to no, coś się dzieje między wami? - wlepiła wzrok w asfalt. -CO?! Nie, no coś Ty, to co się stało było tylko zabawą i mam nadzieję, że on traktuje tą sytuację tak jak ja. Czyli „one night stand”, to co działo się pod osłoną nocy tam pozostaje. Żadnych uczuć. - starałam się to wyjaśnić najprościej. -Czyli nie miałabyś nic przeciwko gdybym się za niego delikatnie mówiąc zabrała? - wybuchłam śmiechem. -Nie pytaj tylko bierz. Chyba jest dobry, ale nie mogę potwierdzić na 100%, nie pamiętam. - poczochrałam jej włosy i pomogłam wstać.
Kiedy wróciłyśmy do wszystkich, postój się skończył i trzeba było wracać na miejsca. Już mnie nie wyprowadzisz z równowagi, kochany, o nie. Weszłam więc do środka i rozwaliłam się na kanapie.

-Jednak zostałaś. Przekonał Cię mój urok osobisty, prawda? - zaśmiał się Zack. -Oczywiście kochanie – puściłam buziaka w jego stronę i z uśmiechem zamknęłam oczy. Po chwili poczułam jak ktoś znowu czochra mi włosy. -Fajnie, że zostałaś – usłyszałam z ust Dawsona. Alex również dorzucił kilka ciepłych słów. Czego nie można było powiedzieć o Jacku, który przeszedł w ciszy jednak słyszałam parę cierpkich słów kierowanych pod moim adresem, położył się u siebie i tyle go widziałam podczas całej podróży. Cóż, lato zapowiada się ciekawie...

2 komentarze:

  1. interesujące, ale ciężko mi się czyta bo w tekście panuje chaos. dialogi mi się pieprzą oraz czcionka za mała :) ogólnie historia ciekawa, czekam na kolejne ;)

    OdpowiedzUsuń