Obudził mnie warkot silnika i odgłos
tłuczonego szkła w kuchni. Otwarłam oczy i zaczęłam się powoli
zastanawiać gdzie jestem. -Kurwa.-pisnęłam i wsunęłam na siebie
leżącą obok koszulkę. Delikatnie odsunęłam kotarkę łóżka i
wysunęłam przez nią głowę. -Kurwa...-powtórzyłam widząc gdzie
tak na prawdę się znajduję. Widok Alexa w kuchni nie polepszył
mojego nastroju. Ale cóż, musiałam wstać i stawić czoła jemu i
potężnemu kacowi.
-Nooo cześć – Rian krzyknął
siedząc na kanapie i machając butelką wody w moją stronę. -Tego
chcesz? Chcesz tego, wiem.
-Cześć. Tak. Daj. Mi. To. Proszę.
Ładnie. - podeszłam do niego mówiąc dość łamanym angielskim i
dosłownie wydarłam mu z rąk wodę. Już pierwszy łyk poprawił
moje samopoczucie. Usiadłam obok perkusisty i bez słowa zaczęłam
wpatrywać się w zasunięte żaluzje. Nie zdawałam sobie wtedy
jeszcze sprawy z tego, że jestem gdzieś w środku niczego, zdala od
domu. -No pięknie, w nocy Alex a teraz ja?-usłyszałam gdzieś z
dala. To był Jack, dość wkurzony, sama nie wiedziałam czemu. -O
co Ci chodzi?-wstałam, podeszłam do niego opierając dłonie na
biodrach i unosząc brew ku górze. -O nic, o nic...ale koszulkę
mogłabyś mi oddać, planowałem ją dziś założyć...-parsknął
ironicznie. -Już się robi książę.-zdjęłam koszulkę na jego
oczach i rzuciłam ją w niego. Szybko założyłam pozostałe części
garderoby i nic nie mówiąc poszłam do kuchni gdzie swoją drogą
znajdował się Alex.
JACK
Głowa mi pęka, mimo, że nie wypiłem
wczoraj za dużo. Może za dużo myślę? Tyle się dzieje dookoła
ostatnio, jeszcze ona się pojawiła. Julie. Nawet nie wiem dlaczego
tyle o niej myślę, przecież jej nie znam. Jest ładna to fakt, ale
bez przesady, nie jest Molly. Jest zwyczajna. Tak. Dokładnie, tej
wersji się trzymajmy. Muszę zachować pozory oschłości, może to
minie. Oby. Wyjdź z mojej głowy blondi. Cały czas mam przed oczami
ten jej pijany, seksowny wzrok, wtedy nic się dla mnie nie liczyło,
tylko ona. Zrobiłbym wszystko, gdyby tylko kiwnęła palcem. A teraz
znowu wybija mnie z rozmyśleń.
-Dzięki.-burknąłem pod nosem. Czemu
tak się zachowuję...?
w tym samym
czasie – tourbus PTV
-Ktoś tu nieźle zabalował. - zaśmiał się Mike widząc Nathalie,
która ledwo wyczołgała się z łóżka. -Przestań się nabijać i
daj mi wody...- burknęła, zachrypniętym głosem, walając się
obok na tylnej kanapie. -Leeeeeeci! - krzyknął Vic, robiący
naleśniki w kuchni. -Auuu...-butelka wylądowała wprost na głowie
rudzielca. -Dzięki.
Faktycznie zabalowała, ale cóż, nie można czasem? Ok, na wraped
to codzienność. Sex z Merrickiem jednak to nie codzienność. Już
sobie wyobrażam to wyrzeźbione ciało. Matko, musi być niezły. I
pewnie był.
Odkąd znam tą dziewczynę nigdy nie była typem, który potrafi się
przywiązać do faceta, więc lepiej byłoby dla Zacka gdyby nie
wiązał z zaistniałym incydentem żadnych nadziei.
-Ej wiecie, co z moją kumeplą, taka blondynka, siedziała z
Gaskarthem cały wieczór wczoraj.?
-No pewnie jedzie z nimi, wątpię, żeby była w stanie wczoraj
wyjść. - zaśmiał się Mike, puszczając dość wylewny wzrok na
dziewczynę. -aaa ok. - i jedna brew poleciała ku górze i śmiech
rozniósł się po autobusie.
-Cześć. - podeszłam do Alexa, lekko się uśmiechnęłam i wzięłam
jedną kanapkę z talerza. -No cześć, dobrze spałaś? -Tak, tak...
- w tym momencie urwałam.
-Ej tak właściwie to nie powinnaś być teraz w drodze do domu? -
burknął Barakat, wychodząc z łazienki i wyrywając mi ledwo co
zaczętą kanapkę. -Nie musisz się martwić, kiedy dojedziemy na
miejsce, już nigdy nie zobaczysz mojej gęby, zadowolony? -
parsknęłam przez zęby spoglądając mu prosto w oczy i minąwszy
go zamknęłam się w toalecie. Chciałam się odświeżyć a przede
wszystkim pobyć sama. Chciałam spokojnie pomyśleć.
Czego on ode mnie chce? Zachowuje się tak jakbym mu zabiła
pieska...czepia się o wszystko, mam tego dość. Pępek świata się
znalazł. Wypieprzam z tego towarzystwa. Dziękuję Mr. Barakat.
Wyszłam z wc i wtedy autokar się zatrzymał. Jedyne co wtedy
chciałam było wyjście z tego tourbusa. Taki też miałam zamiar,
przewiesiłam torbę przez ramię i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Wszyscy byli już na zewnątrz.
-Kurwa...-pisnęłam pod nosem. To był środek kurwa niczego...Nie
mogłam jechać z nimi dalej, nie z tym burakiem pod jednym dachem.
Poszłam więc do Pierce The Veil. -No kogo tutaj przywiało. Olałaś
mnie wczoraj, bardzo mi smutno było. - parsknął Mike obejmując
mnie ramieniem. -Wybacz zapitemu człowiekowi. - uśmiechnęłam się
lekko i poczochrałam mu włosy. -Człowiekowi nie, Tobie tak –
uszczypnął mnie w bok. Zaśmiałam się cicho i zobaczyłam
zbliżającą się do nas Nathalie. Była równie nieżywa jak ja.
Ale w lepszym nastoju niż ja. Przytuliłam ją na powitanie i zanim
się od niej oderwałam szepnęłam. -Możemy gdzieś pogadać?
Proszę.
Lekko
wystraszona zgodziła się. Posłałam Mike'owi lekki przepraszający
uśmiech i zniknęłam razem z nią za autobusami. Usiadłyśmy na
drodze, bo i tak nie zanosiło się, żeby coś miało nas
przejechać. -Mów, o co chodzi, bo się kurde zmartwiłam. -
spojrzała na mnie. -Nie wiem o co chodzi, znaczy wiem. Po pierwsze,
nie powinno mnie tutaj być, bo przecież czemu miałabym być, po
drugie Barakat uwziął się na mnie, zawsze miałam gdzieś jakieś
dogryzki czy coś takiego, ale to po prostu kuje mnie,
daaaaaaaaamn.-przeklęłam pod nosem. -Weź, od kiedy się
przejmujesz czyimś zdaniem, poza tym od kiedy znasz Adama? Myślisz,
że ściągnął Cię tutaj bo Ty chciałaś? Hah, kochanie, wszyscy
wiedzieli, że tu będziesz. Dlatego Gaskarth pojechał z nim po
Ciebie, miał jechać Jack ale przegrał w rzucie monetą...
-RZUCALI O MNIE MONETĄ?! - ok, wkurzyłam się nieco. -Calm yo tits,
bbe. Blondas się wkurzył bo chciał Cię poznać a Alux był
pierwszy. Wkurza się bo on zawsze zbiera wszystko i wszystkich.
Jeśli nie chcesz z nimi to możesz zawsze jechać z nami.
-uśmiechnęła się lekko.
-Jesteś najlepsza, ale chyba muszę sobie poradzić z tym wrzodem,
patrz Mr. Super, zajebisty Jack Barakat. Potem mogę jechać z wami
do końca. Mike będzie cieszył jape cały czas. Dobrze mu to zrobi.
- zasadziłam jej lekkiego kuksańca w bok i wstałam przecierając
tyłek.
-Ej, czekaj...-chwyciła mnie za nadgarstek kiedy już chciałam
odejść. -Co jest? - spojrzałam na nią podejrzliwie. Odgarnęła
włosy za ucho, oho, coś się szykuję, nigdy tego nie robi, ostatni
raz kiedy to zrobiła chodziło o faceta... - Ty i Gaskarth, to no,
coś się dzieje między wami? - wlepiła wzrok w asfalt. -CO?! Nie,
no coś Ty, to co się stało było tylko zabawą i mam nadzieję, że
on traktuje tą sytuację tak jak ja. Czyli „one night stand”, to
co działo się pod osłoną nocy tam pozostaje. Żadnych uczuć. -
starałam się to wyjaśnić najprościej. -Czyli nie miałabyś nic
przeciwko gdybym się za niego delikatnie mówiąc zabrała? -
wybuchłam śmiechem. -Nie pytaj tylko bierz. Chyba jest dobry, ale
nie mogę potwierdzić na 100%, nie pamiętam. - poczochrałam jej
włosy i pomogłam wstać.
Kiedy wróciłyśmy do wszystkich, postój się skończył i trzeba
było wracać na miejsca. Już mnie nie wyprowadzisz z równowagi,
kochany, o nie. Weszłam więc do środka i rozwaliłam się na
kanapie.
-Jednak zostałaś. Przekonał Cię mój urok osobisty, prawda? -
zaśmiał się Zack. -Oczywiście kochanie – puściłam buziaka w
jego stronę i z uśmiechem zamknęłam oczy. Po chwili poczułam jak
ktoś znowu czochra mi włosy. -Fajnie, że zostałaś – usłyszałam
z ust Dawsona. Alex również dorzucił kilka ciepłych słów. Czego
nie można było powiedzieć o Jacku, który przeszedł w ciszy
jednak słyszałam parę cierpkich słów kierowanych pod moim
adresem, położył się u siebie i tyle go widziałam podczas całej
podróży. Cóż, lato zapowiada się ciekawie...
interesujące, ale ciężko mi się czyta bo w tekście panuje chaos. dialogi mi się pieprzą oraz czcionka za mała :) ogólnie historia ciekawa, czekam na kolejne ;)
OdpowiedzUsuńczekaaam na następny (:
OdpowiedzUsuń